Czterej francuscy dziennikarze, porwani w czerwcu zeszłego roku w Syrii, są już w domu. Na lotnisku wojskowym w Yvelines pod Paryżem przywitali ich prezydent Francois Hollande i minister spraw zagranicznych Laurent Fabius.



Nicolas Henin, Pierre Torres, Edouard Elias i Didier Francois przez dziesięć miesięcy przetrzymywani byli w Syrii w bardzo złych warunkach. Zostali uwolnieni w nocy z piątku na sobotę na granicy z Turcją. Dziś rano ich samolot wylądował w bazie wojskowej w Evreux w Normandii. Po przejściu badań lekarskich zostali przetransportowani helikopterem na lotnisko wojskowe w Yvelines pod Paryżem, gdzie czekały na nich rodziny, prezydent i szef MSZ.

Francois Hollande witając dziennikarzy mówił o ich poświęceniu w walce o wolność informacji. "Francja powinna być z was dumna" - powiedział prezydent.

Do tej pory ujawniono jedynie kilka szczegółów dotyczących uwolnienia mężczyzn z rąk porywaczy. Rzecznik francuskiego rządu, Stéphane Le Foll powiedział, że odbyło się ono w drodze negocjacji i że nie zapłacono okupu.

Niewiele wiadomo o warunkach, w jakich przetrzymywani byli zakładnicy. Wychodząc z helikoptera , Didier Francois powiedział, że spędził " dziesięć pełnych miesięcy w piwnicach, nie widząc w ogóle światła".

53-letni Didier Francois, reporter francuskiej stacji radiowej Europe1 oraz 23-letni niezależny fotograf Edward Elias zostali porwani na północ od Aleppo na początku czerwca zeszłego roku. Pod koniec tego samego miesiąca w mieście Rakka, 160 kilometrów na wschód od Aleppo, uprowadzono dwóch innych dziennikarzy - 37-letniego Nicolasa Henina, reportera tygodnika "Le Point" i 29-letniego niezależnego fotografa Petera Torresa.

W Syrii od marca 2011 roku toczy się wojna domowa. Rebelianci chcą odsunąć od władzy prezydenta Baszara al Asada. ONZ i Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka szacują, że w tym konflikcie zginęło ponad 100 tysięcy osób.