– Stanowczo protestuję przeciwko temu, abyśmy wydawali miliony na pomnik w Smoleńsku. Nikt z nas go nie chce – powiedziała w „Dziś Wieczorem” Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna. – Nikt tam nie pojedzie. Ten pomnik ma zakryć ziemię, w której są jeszcze szczątki naszych bliskich – wtórowała Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej.

Obie przyznały, że pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej jest potrzebny. – Symbol jest potrzebny, natomiast nie chciałabym, abyśmy były wkładane w narracje, że interesują nas tylko pomnik i wrak. Najbardziej interesuje mnie pamięć o mojej matce i pamięć o innych osobach, które zbiegiem tragicznej okoliczności stały mi się bardzo bliskie – powiedziała Nowacka. Nie chciała jednak wskazywać miejsca, gdzie taki pomnik miałby stanąć. – Chciałabym, aby wszyscy mieli świeckie miejsce, pod którym mogą złożyć hołd – powiedziała córka Jarugi-Nowackiej.

Córka Zbigniewa Wassermanna także widzi potrzebę wybudowania pomnika, choć wybór miejsca jest dla niej oczywisty. – Bardzo chciałabym tego pomnika pod miejscem, gdzie prezydent pracował, bo zginął jako urzędująca głowa państwa. Stanowczo protestuję przeciwko temu, abyśmy wydawali miliony na pomnik w Smoleńsku. Nikt z nas go nie chce – powiedziała Małgorzata Wassermann.

Obie zgodne były też w kwestii sprowadzenia wraku do Polski. Przekonywały, że cztery lata temu był lepszy klimat do tego, aby wrak samolotu do kraju przewieźć. Nowacka opowiedziała, że choć sama na miejscu tragedii tuż po katastrofie nie była, to z relacji jej ojca wynikało, że klimat był sprzyjający. – Była chęć i możliwość sprowadzenia wraku. Nie podjęto wtedy starań dyplomatycznych. Podejrzewam pewną nieudolność strony rządowej. Może szok spadł na nich zbyt duży, może nie umieli sobie z tym poradzić i dodać należy do tego pewną specyficzną politykę wschodnią ministra Sikorskiego i mamy pewną odpowiedź – mówiła w TVP Info córka Izabeli Jarugi–Nowackiej.

Wrażenie córki Zbigniewa Wassermanna było inne. – Takie osoby jak pani i pani mama padliście ofiarą tego, że najwięcej tam było osób związanych z PiS, a rząd to potraktował jako nie swój problem. To my mieliśmy być potraktowani po macoszemu, a inni za to cierpią – powiedziała Małgorzata Wassermann.

Obie zgodziły się w TVP Info, że zabrakło uroczystego, skromnego uczczenia pamięci ofiar katastrofy. – Czy naprawdę państwa nie stać na jakąś symboliczną formę obchodów, w której mógłby uczestniczyć każdy? – pytała Wassermann. – Brakuje nam takiego uczczenia, jak cztery lata temu na Powązkach. Przecież to nie była wycieczka. To była oficjalna delegacja prezydenta RP, parlamentarzystek, parlamentarzystów, generalicji i rodzin katyńskich – przekonywała Nowacka.