Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego i bliski współpracownik Donalda Tuska, według niemieckich mediów, pijany awanturował się z celnikami. Z kolei sam Protasiewicz mówił, że to pracujący na lotnisku doprowadzili do spięcia.
Janusz Palikot nie wierzy w te tłumaczenia. "Błazenada i nic więcej" - ocenił. Dodał, że "w takiej sytuacji najlepsze jest milczenie, a nie atak". "Upadł na dno" - powiedział Janusz Palikot.
Zdaniem Palikota, "Platforma się wypaliła". Polityk wyjaśnia, że nie ma dnia, by do mediów nie trafiały kompromitujące tę partię historie - afera w ZUS-ie, w NFZ, czy z udziałem Jacka Protasiewicza.
Szef PO, premier Donald Tusk czeka na wyjaśnienie incydentu z udziałem Jacka Protasiewicza i wówczas podejmie decyzje odnośnie jego politycznej przyszłości. "Niezależnie od tego, ile winy w prowokowaniu tej sytuacji leży po stronie niemieckich urzędników, czy policjantów, to tak czy inaczej zachowanie Jacka Protasiewicza jest tez nie do zaakceptowania" - mówił premier. Dodał, że "człowiek, który pełni tak ważne role w życiu publicznym i międzynarodowym, musi umieć powstrzymać nawet najbardziej uzasadnione emocje i nerwy".