24-latek, który przedwczoraj śmiertelnie potrącił 40-letnią mieszkankę Skawy na Podhalu, przyznał się do winy. Mężczyzna zeznał, że wracał samochodem z pracy, gdzie pił wódkę z kolegą.

Do wypadku doszło w poniedziałek. Pijany kierowca BMW wjechał w matkę spacerującą z dwiema córkami. Kobieta uratowała dzieci, odpychając je, sama jednak zginęła.
Sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia. Wcześniej był już karany za jazdę po pijanemu - podkreślił w rozmowie z Radiem Kraków Mariusz Ciarka z małopolskiej policji. W 2011 roku sąd zabrał mężczyźnie prawo jazdy na 2 lata. To było pierwsze ostrzeżenie, jak widać, było to za mało - powiedział Mariusz Ciarka.


Najpóźniej pojutrze policyjne laboratorium ma ustalić, ile alkoholu wypił 24-latek, zanim wsiadł za kółko. Grozi mu do 12 lat więzienia. Próbka krwi została mu przymusowo pobrana w dniu wypadku, bo odmówił poddania się badaniu alkomatem. Policjanci, którzy zatrzymali 24-latka zeznali, że czuć było od niego silną woń alkoholu.