Prezydent USA wezwał też do ochrony amerykańskich obywateli. Ma to związek z ostrzelaniem w Południowym Sudanie samolotu należącego do sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Trzech lecących nim żołnierzy zostało rannych. Samolot miał ewakuować obywateli państw zachodnich z ogarniętego walkami wewnętrznymi kraju. Gdy maszyna podchodziła do lądowania w mieście Bor, została ostrzelana przez rebeliantów. Uszkodzony samolot wylądował w Ugandzie.
"Każda próba przejęcia władzy przez użycie siły wojskowej spowoduje przerwanie wieloletniego wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych i społeczności międzynarodowej" - napisano w oświadczeniu Białego Domu.
Walki między zwolennikami prezydenta Południowego Sudanu Kiira Mayardita a stronnikami wiceprezydenta Rieka Machara wybuchły 6 dni temu. Od tamtej pory zginęło co najmniej 500 osób.
Sudan bardzo ucierpiał w wyniku 22-letniej wojny domowej. Życie straciło w niej ponad milion ludzi. Dwa i pół roku temu południowa część kraju odłączyła się, tworząc samodzielny twór państwowy, ale sytuacja wciąż jest wyjątkowo niestabilna.