Sejmowa komisja do spraw służb specjalnych bada kontrowersje wokół raportu Macierewicza. Komisja wyjaśnia czy Antoni Macierewicz sześć lat temu zlecił tłumaczenie raportu z likwidacji WSI na język rosyjski, jeszcze przed jego opublikowaniem po polsku.

Na zwołanej przed posiedzeniem konferencji prasowej członkowie komisji z Prawa i Sprawiedliwości twierdzili, że powinna się ona zająć "infoaferą", a nie starym raportem Macierewicza. Poseł Marek Opioła podkreślił, że szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego nie przedstawił żadnych dowodów na złamanie procedur. "Nie ma żadnych dowodów, aby z komisji weryfikacyjnej wywożono niejawne materiały, gdyż gdyby tak było, to już sześć lat temu powiadomiona zostałaby prokuratura" - argumentował poseł Opioła.

On i posłanka Beata Mazurek uważją, że cała akcja przeciwko Macierewiczowi została zainspirowana przez byłych funkcjonariuszy Wojskowych Służb Informacyjnych i jest realizowana przez Twój Ruch i posła Artura Dębskiego. Ich zdaniem, Twój Ruch współpracuje z byłymi funkcjonariuszami, a świadczy o tym fakt, że osoby wskazane przez to ugrupowanie na doradców komisji są związane z WSI.

Poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej Stanisław Wziątek nie wyklucza natomiast złożenia wniosku o powołanie komisji śledczej. Według informacji, otrzymanych przez komisję służb specjalnych od Służby Kontrwywiadu Wojskowego, materiały z raportu trafiały do tłumaczki, która zdaniem Wziątka miała bezpośrednie kontakty z rosyjskimi służbami specjalnymi. Działo się to przed publikacją raportu o likwidacji WSI. Według posłów PiS, tłumaczenie raportu na rosyjski było w pełni legalne i odbyło się wtedy, gdy był to dokument jawny.