Marek Dochnal przed sądem. Prokuratorzy zarzucają znanemu lobbyście przywłaszczenie 20 milionów dolarów i pranie brudnych pieniędzy. Grozi mu do 10 lat więzienia. Ani Dochnal, ani inni oskarżeni w tym procesie, nie przyznają się do winy.

Na ławie oskarżenia zasiadło kilka osób, w tym ci, którzy - według prokuratury - pomogli Dochnalowi przelać pieniądze na jego prywatne konto zamiast na konto jego firmy. A wszystko po to, by uniknąć wyższego opodatkowania pieniędzy za doradztwo przy prywatyzacji polskich firm. Dochnal uważa zarzuty za absurdalne.

Prokurator Tomasz Tadla odczytując akt oskarżenia podkreślił, że wina Dochnala nie budzi wątpliwości. To on - jak czytał prokurator - nakazał fałszowanie faktur pełnomocnikowi, który jest współoskarżonym.

Choć na fakturach odbiorcą pieniędzy była firma lobbysty, to zamiast jej konta, umieszczono tam numer konta Dochnala. Miał on polecić pełnomocnikowi wystawienie dziewięciu fałszywych faktur.

Przed wejściem na salę rozpraw Dochnal przekonywał, że nie ma się do czego przyznawać, a w sprawie powinien być pokrzywdzonym, gdyż, według prokuratury, została pokrzywdzona należąca do niego spółka.

Zdaniem prokuratury, w mechanizmie kluczowy był jeszcze udział ówczesnego pracownika szwajcarskiego banku, Petera V., który zaakceptował przelew, mimo że nie zgadzał się odbiorca. Według prokuratury, V. miał świadomość, że pieniądze nie powinny trafić na to konto.

Przestępstwo jednak nie do końca się udało, ponieważ część tych środków Dochnal przelał później na inne konta w Polsce i w innych bankach. Te pieniądze udało się opodatkować. Dochnalowi i Krzysztofowi P. grozi do 10 lat więzienia, a Peterowi V. - do 15 lat pozbawienia wolności.