Nie będzie śledztwa w sprawie afery taśmowej z udziałem działaczy PO. Prokuratura w Legnicy uznała, że sprawa nie dotyczy funkcjonariuszy publicznych, a KGHM, gdzie działaczom Platformy proponowano pracę, nie jest instytucją publiczną.

Śledczy z Legnicy zbadali ujawnione przez media taśmy z rozmów podczas zjazdu wyborczego PO w Karpaczu, 26 października, oraz nagrane rozmowy prowadzone w dwóch poprzednich dniach. Prokuratura twierdzi, że nie doszło ani do płatnej protekcji, ani do przyjęcia korzyści majątkowej, obietnicy udzielenia korzyści majątkowej, przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych czy przekupstwa wyborczego. Śledczy przypominają, że z płatną protekcją mamy do czynienia tylko w związku z podmiotami publicznymi, a KGHM takim nie jest od 2010 roku, gdy Skarb Państwa stracił udział większościowy. Ponadto ci, którzy proponowali stanowiska, nie przekroczyli uprawnień ani obowiązków, bo chodziło o wybory wewnątrzpartyjne. To oznacza, że nie byli oni funkcjonariuszami publicznymi, a propozycje składali nie jako posłowie PO, tylko jako członkowie partii politycznej, działający w jej imieniu i na jej rzecz.

Jacek Protasiewicz mówił Radiu Wrocław, że liczy, że ta decyzja zamknie wszelkie komentarze. Uspokoi to nie tylko nastroje w samej partii, ale też poprawi wizerunek PO nadszarpnięty podejrzeniami, które pojawiły się w mediach.

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył europoseł Piotr Borys, który uważa, że sprawa nie jest jeszcze zakończona. Przypomniał, że sprawą zajmie się też partyjny sąd koleżeński. Europoseł podkreślił, że dla działaczy PO ważna powinna być również debata na temat tego jak zachowują się wobec siebie w wewnętrznej rywalizacji.

Umorzono śledztwo także w sprawie posła PO Michała Jarosa i radnego z Polkowic, Tomasza Borkowskiego. Prokuratura uznała, że słowa o sprowadzeniu do Polski rodziny Frosta z Ukrainy, w związku ze znajomościami Jacka Protasiewicza w MSZ, były sugestią, a nie obietnicą.

Prokuratura nie zajmie się też trzecim wątkiem. Chodzi o radnego Pawła Chomiczewskiego, który napisał do szefa zjazdu w Karpaczu, że delegatom z Głogowa składano obietnice w zamian za głosowanie na jednego z kandydatów. Po rozpytaniu radnego prokuratura nie mogła stwierdzić jednoznacznie czy sprawa dotyczyła radnych z tego miasta, jakie obietnice im składano, oraz którego kandydata sprawa dotyczyła.