Sześć lat i 8 miesięcy więzienia. Taki wyrok usłyszał szef rumuńskiej szajki złodziei drogocennych obrazów. Ich celem padły między innymi dzieła Moneta i Picassa, wystawiane w muzeum w Rotterdamie.

Do tej pory płócien nie odnaleziono, eksperci obawiają się, że część z nich została spalona. Matka głównego oskarżonego zeznała bowiem, że chciała pozbyć się dowodów przeciwko synowi. Dlatego też miała wrzucić płótna do pieca. Później wycofała się z tej wersji.

Mózgiem operacji był Rumun Radu Dogaru, który, wraz ze swoim wspólnikiem, przyznał się podczas procesu do winy. Szef szajki utrzymuje, że nie wie dokładnie, co stało się z ich łupem. Jego zdaniem zostały sprzedane na czarnym rynku.

Wśród obrazów, skradzionych z muzeum Kunsthal, są między innymi: "Głowa Arlekina" autorstwa Pabla Picassa, "Kobieta przed otwartym oknem" Paula Gauguina i "Czytająca dziewczyna w bieli i żółci" pędzla Henri Matisse'a.