Po południu pod spaloną tęczą na Placu Zbawiciela odbędzie się happening warszawiaków. Chcą zaprotestować przeciw wywoływaniu takich zamieszek, do jakich doszło podczas poniedziałkowego Marszu Niepodległości.

Mimo braku bezpośrednich powiązań z jakimkolwiek ruchem społecznym instalacja była kilkakrotnie niszczona. Ostatni raz 11 listopada. Urząd Miasta zapowiada jej odnowienie kosztem 70 tysięcy złotych.

Tymczasem pojawiają się pomysły zmiany jej wyglądu. Jedna z propozycji - to barwy biało-czerwone. Autorzy pomysłu argumentują, że kolory narodowe nie powinny budzić w nikim żadnych niedobrych skojarzeń.

Jest też pomysł odtworzenia tęczy w barwach polsko-węgierskich. Ma pokazywać przyjaźń obu krajów. Inicjator Rafał Staniszewski zapowiada rozpoczęcie oficjalnych starań w placówkach dyplomatycznych obu krajów, Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Węgierskiej i Urzędzie Miasta.

Rzecznik Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy Bartosz Milczarczyk, zapewnia, że jeżeli któryś z inicjatorów pomysłu na nowe barwy "Tęczy" zgłosi się do urzędu, nie zostanie odesłany.

"Tęcza" to instalacja Julity Wójcik, którą tworzyło 16 tys. kolorowych, sztucznych kwiatów. Powstała na zamówienie Instytutu Adama Mickiewicza w celu uczczenia polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Początkowo była eksponowana w Brukseli. Autorka zdecydowanie odcina się od przypisywania jej jakichkolwiek treści, związanych z polityką, czy ruchami społecznymi.

Rano młodzi ludzie wylali na jezdnie wokół ronda na Placu Zbawiciela w Warszawie kolorową farbę - prawdopodobnie w akcie poparcia dla odbudowy instalacji. Na farbie ślizgali się kierowcy, wielu przechodniów miało mieszane uczucia.