O tym, że dyrektor chóru "Polskie Słowiki" Wojciech Krolopp przez lata wykorzystywał seksualnie chórzystów plotki chodziły od lat, a poznańscy radni wiedzieli o sprawie na pewno od 1994 roku. Dochody, jakie wszyscy czerpali z chóru były jednak zbyt duże, aby pozwolić sobie na skandal. O sprawie pisze w swojej książce "Maestro" Wojciech Kącki.

Wojciech Kącki pisał swoją książkę przez dziesięć lat, dotarł do wielu ofiar Wojciecha Kroloppa, w tym do samego dyrygenta, skazanego w 2004 roku za molestowanie trzech nastoletnich chórzystów.

Kącki pisze, że o pedofilii Kroloppa widziało "całe miasto". "Poznań przez lata tkwił w letargu. Po ulicach chodzili notable, dziennikarze, ludzie kultury, którzy wiedzieli, ale milczeli. Albo mieli na ustach ironiczny uśmieszek. Bo o pedofilii w chórze mówiono w towarzystwie, była tematem anegdot." - mówi Kącki w wywiadzie dla Gazety.pl.

Jednak korzyści finansowe - wyjazdy z chórem, zachodnie miasta, dewizowe zakupy - sprawiły, że ludzie skupieni wokół chóru "z milczenia czerpali korzyści". Co więcej, milczeli także rodzice, bowiem członkowie chóru należeli do "elity". "Dzieciaki za występy w czasie zagranicznych wyjazdów dostawały honoraria w dewizach - dzielił je Krolopp. Jeden wyjazd często przynosił więcej niż pół roku pracy ich rodziców na PRL-owskich etatach. Dlatego chórzyści inaczej byli ubrani, ale też inaczej mówili, inaczej się zachowywali." - tłumaczy Kącki.

Także poznańscy radni wiedzieli o pedofilii w chórze, i to już od 1994 roku, kiedy rozmawiali o tym podczas sesji rady miasta. Zajmowali się wówczas wnioskiem o odznaczenie Jerzego Kurczewskiego, założyciela chóru. Kilku radnych oskarżyło wówczas Kroloppa o "niepożądane skłonności". Z odznaczenia zrezygnowano, jednak w samej sprawie Kroloppa radni nic nie zrobili i ten stał na czele "Słowików" jeszcze przez niemal 10 lat.

Krolopp zmarł w Poznaniu, 12 października. Dyrektorem i kierownikiem artystycznym chóru Polskie Słowiki był od 1990 do 2003 roku.