Rządowe propozycje budżetów pięciu służb specjalnych przeszły jak burza przez sejmową speckomisję. Zgodnie z planem przewodniczącej Elżbiety Radziszewskiej (PO) stało się to w ciągu zaledwie jednego dnia, a każdy z szefów miał 30 minut na prezentację swoich potrzeb.

Najbardziej znaczącą kwotę do dyspozycji będzie miał płk Dariusz Łuczak, szef największej polskiej służby specjalnej, czyli Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W przyszłym roku będzie to 499 mln zł, czyli o blisko 3 mln zł mniej niż w bieżącym. Jednak gdy przyjrzeć się bliżej, suma przestaje być już imponująca – niemal 400 mln zł pochłoną wynagrodzenia. Pozostała kwota musi wystarczyć na tabor samochodowy, jego utrzymanie, energię i m.in. systemy informatyczne.
W tej części kryje się również fundusz operacyjny, z którego opłacani są informatorzy i tajni współpracownicy ABW. "Analogiczne rozwiązanie jest w każdej ze służb. Na mocy ustawy szef ma uprawnienia fiskusa do rozliczeń podatkowych. To konieczne ze względu na utrzymanie w tajemnicy danych samych funkcjonariuszy, jak również ich współpracowników" – wyjaśnia DGP jeden z doświadczonych oficerów służb specjalnych. Sami posłowie speckomisji już w 2012 r. wystosowali dezyderat do premiera Donalda Tuska o zwiększenie budżetu ABW.
"Dziś ten budżet jest jeszcze mniejszy. Ale po zmianach kadrowych komisja po prostu podnosi ręce w zgodzie z interesem rządu" – ocenia poseł Marek Opioła z PiS. Złej kondycji finansowej nie ukrywał przed posłami szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Paweł Wojtunik. W tym roku miał do dyspozycji 108 mln zł, w przyszłym będzie miał 107 mln zł. To budżet, który nie pozwala choćby na rozwiązanie problemów lokalowych służby antykorupcyjnej, która musi np. wynajmować powierzchnię na siedzibę warszawskiej delegatury.
Podobnie mniejszymi sumami będą musiały się zadowolić obydwie wojskowe służby: kontrwywiadu i wywiadu. W ocenie MON dostaną o niemal 5 proc. mniej niż przed rokiem, odpowiednio 167 mln zł i 135 mln zł. Z kolei cywilna Agencja Wywiadu otrzyma 137 mln zł.