W Kairze dziś bez demonstracji. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom członków Bractwa Muzułmańskiego, w stolicy Egiptu nie doszło do protestów. Islamiści odwołanie manifestacji tłumaczyli obawami o bezpieczeństwo.

Do zamieszek doszło jednak w jednym z egipskich więzień. W wyniku starć zginęło 38 osób. Informację przekazały media, powołując się na źródła w siłach bezpieczeństwa. Ofiary to zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego. Źródła telewizji Al-Dżazira twierdzą, że ofiary to mężczyźni zatrzymani w sobotę podczas akcji w meczecie Fateh w Kairze. Podczas transportu do więzienia mieli oni wziąć jednego z policjantów na zakładnika. Wówczas inny funkcjonariusz miał umieścić broń w oknach samochodu, którym przewożono mężczyzn i zabić wszystkich znajdujących się w środku.

Mimo odwołania protestów, wojsko wciąż blokuje dostęp do kilku dużych placów, w stolicy Egiptu obowiązuje też godzina policyjna. Banki i giełda, które były zamknięte od krwawej rozprawy z demonstrantami przed czterema dniami, wznowiły pracę. Kurs akcji spadł o 2,5 procent.

W sprawie aktów przemocy w Egipcie znów głos zabrała Europa. W wywiadzie dla telewizji ZDF skrytykowała je kanclerz Niemiec Angela Merkel. Szefowa rządu powiedziała, że używanie siły nie może być środkiem rozwiązywania politycznych konfliktów. Merkel określiła sytuację w Egipcie jako niezwykle niepokojącą. Dodała, że trzeba zrobić wszystko, aby powstrzymać falę przemocy. Niemiecka kanclerz powtórzyła, że w reakcji na brutalne postępowanie egipskich sił bezpieczeństwa jej rząd zrewiduje stosunki z władzami w Kairze. Merkel nie wykluczyła też wstrzymania eksportu niemieckiej broni do tego kraju. Jak powiedziała, wstrzymanie eksportu uzbrojenia mogłoby być środkiem dla wyrażenia sceptycyzmu Niemiec wobec tego, co dzieje się w Egipcie. O tej sprawie w najbliższych dniach mają też rozmawiać unijni ministrowie spraw zagranicznych.

Rewizję stosunków z Kairem zapowiedziała także Unia Europejska. Poinformowali o tym we wspólnym oświadczeniu przewodniczący Komisji Europejskiej, Jose Manuel Barroso, oraz przewodniczący Rady Europejskiej, Herman Van Rompuy. Ostatnie wydarzenia w Egipcie uznali oni za „niezwykle niepokojące”.

Unijni przywódcy podkreślili, że eskalacja przemocy w Egipcie może mieć "nieprzewidywalne konsekwencje" dla kraju i całego regionu. Zaapelowali do stron konfliktu o powściągliwość, by uniknąć dalszego rozlewu krwi. Ich zdaniem, szczególną odpowiedzialność za przerwanie starć ponoszą tymczasowe władze Egiptu oraz armia. „Przemoc, do jakiej doszło w ostatnich dniach, nie może być ani usprawiedliwiona, ani tolerowana” - oświadczyli Barroso i van Rompuy. Wezwali oni wszystkie egipskie siły polityczne do podjęcia dialogu i zaangażowania w budowę demokratycznej przyszłości kraju. W tym celu, jak napisali „w najbliższych dniach, wspólnie z krajami członkowskimi, Unia Europejska pilnie zrewiduje stosunki z Egiptem i podejmie stosowne kroki".

Krwawe zamieszki w Egipcie próbował usprawiedliwić egipski minister spraw zagranicznych. Zdaniem Nabila Fahmiego, decyzja o rozbiciu obozowisk demonstrantów w Kairze wynikała z nakazu prokuratury.

W jego ocenie, świat jest niesprawiedliwy w ocenie ostatnich wydarzeń w Egipcie. Społeczność międzynarodowa skupia się raczej na powstrzymywaniu egipskiego rządu, ignorując przemoc i ataki na rządowe budynki - twierdzi Nabil Fahmi. Minister oświadczył jednocześnie, że żałuje wszystkich ofiar z ostatnich dni. Podkreślił, że siły bezpieczeństwa starały się, aby było ich jak najmniej.

Szef dyplomacji w rządzie tymczasowym zadeklarował otwartość na pomoc międzynarodową w rozwiązaniu konfliktu. "Przyjmiemy wszystkie konstruktywne pomysły, jednak decyzje będą podejmowane wyłącznie przez Egipt" - podkreślił Nabil Fahmi. Jak dodał, jego resort skupia się na wypracowaniu planu wyjaśnienia wszystkiego, co stało się w Egipcie po 30 czerwca. Wówczas rozpoczęły się masowe demonstracje, a kilka dni później armia obaliła prezydenta Mohammeda Mursiego. Fahmi zapewnił, że z opracowywania tego planu nie zostanie wykluczona żadna partia.

W ostatnich czterech dniach w starciach między zwolennikami Mursiego a siłami bezpieczeństwa zginęło, według oficjalnych danych, 750 osób. Około czterech tysięcy zostało rannych. Tylko wczoraj w zamieszkach śmierć poniosło 79 osób, a 549 zostało rannych.