Biały Dom ujawnił ponad 100 stron rządowej korespondencji w sprawie ubiegłorocznego ataku terrorystycznego w Benghazi. W te sposób administracja Baracka Obamy stara się przekonać opinię publiczną, że nie manipulowała informacjami na temat ataku w celach politycznych. Takie zarzuty stawiają Republikanie.

11 września ubiegłego roku w ataku na amerykański konsulat w Benghazi zginął ambasador USA w Libii Chris Stevens oraz 3 jego współpracowników. Biały Dom przedstawiał atak jako wynik spontanicznych manifestacji w związku z nakręconym w USA anty-islamskim filmem „Niewinność muzułmanów”.

Szybko okazało się jednak, że była to dobrze zaplanowana operacja terrorystyczna. Republikanie od wielu miesięcy zarzucali przedstawicielom Białego Domu, że świadomie pominęli wątek terrorystyczny ze względów politycznych.

Otóż w USA trwała wówczas kampania wyborcza, w której Barack Obama przekonywał, iż Stany Zjednoczone poważnie osłabiły al-Kaidę i że organizacja ta ma bardzo ograniczone możliwości działania. Ponieważ kontrowersje narastały Biały Dom ujawnił treść e-maili jakie tuż po ataku w Benghazi krążyły pomiędzy urzędem prezydenta, CIA, FBI i Departamentem Stanu.

Wynika z nich, że to CIA wnioskowało by wydarzeń w Libii nie przedstawiać jako ataku terrorystycznego i to CIA usunęło z jednego dokumentów nazwę al-Kaida. Ujawnienie 100 stron korespondencji w sprawie Benghazi nie usatysfakcjonowało Republikanów, którzy domagają się dalszych wyjaśnień w sprawie.