Z uwagi na moją sytuację prawną nie będę komentował słów płk. Tomasza Grudzińskiego. Mogę tylko oświadczyć, że pułkownik mija się z prawdą i najprawdopodobniej spotkamy się w sądzie - powiedział nam gen. Paweł Bielawny, do niedawna wiceszef Biura Ochrony Rządu, oskarżony w niedopełnienie obowiązków w związku z wizytami prezydenta i premiera w Smoleńsku w kwietniu 2010 roku.

Gen. Bielawny skomentował w ten sposób wypowiedź płk. Tomasza Grudzińskiego, który stwierdził, że 10 kwietnia ok. godz. 9. zadzwonił do gen. Bielawnego, by uzyskać informacje na temat swojego szefa Aleksandra Szczygły. Bielawny miał mu wtedy powiedzieć, że trzy osoby lecące Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku są ranne i zabrały je karetki jadące na sygnale. Płk Grudziński stwierdził także, że ok. godz. 11 gen. Bielawny zmienił ton i mówił tak, jakby sprawy czy żadnych rannych w ogóle nie było.

Nam udało się ustalić, że Bielawny z Grudzińskim o 9 rano nie rozmawiał - obaj kontaktowali się później. Gen. Bielawny miał przekazać informację o trzech wyjeżdżających z terenu katastrofy na sygnale karetkach. Nie wspominał jednak nic o rannych. Wiemy też, że gen. Bielawny złożył już w tej sprawie zeznania, jednak na razie są one tajne.