W pierwszej kadencji prezydent Barack Obama zrealizował tylko część ambitnych zamierzeń. Przeważa opinia, że także w następnych czterech latach nie zrobi wiele w kraju i na świecie. Jego poczynania będzie blokować opozycja w Kongresie i ograniczenia budżetowe.

Po objęciu rządów Obama uratował Amerykę przed kryzysem ekonomicznym większym niż ten, który wstrząsnął w 2008 r. gospodarką. Jego poparcie programu ratowania banków przed niewypłacalnością, zapoczątkowanego przez administrację prezydenta George'a W. Busha, ustabilizowało sektor finansowy i uspokoiło rynek. Pakiet stymulacyjny zahamował spadek wzrostu i doprowadził do zakończenia recesji. Pomoc dla zagrożonego bankructwem przemysłu samochodowego ocaliła setki tysięcy miejsc pracy.

Obama nie zebrał za to wielu laurów, gdyż w USA długo dominowały nastroje frustracji wskutek bezrobocia i spadku realnych dochodów. Za jego największe osiągnięcie uchodzi reforma ochrony zdrowia, która zapewni wszystkim ubezpieczenia medyczne. Zadowoleni są z niej jednak tylko ci, którzy ubezpieczeń nie posiadają, a co najmniej połowa społeczeństwa ocenia reformę negatywnie. Powiększyła ona bowiem deficyt budżetu i - zdaniem krytyków prezydenta - odwróciła jego uwagę od naprawy gospodarki po recesji.

Połowicznym sukcesem Obamy była reforma sektora finansowego zaostrzająca regulacje banków; zdaniem wielu ekspertów, nie zapobiega ona kolejnym kryzysom. Nie udały się próby promowania "zielonej" gospodarki. Republikanie zablokowali podatki od emisji gazów cieplarnianych, a dotowani przez rząd producenci energii z alternatywnych źródeł zbankrutowali.

Prezydent zakończył wojnę w Iraku, pod co grunt położyła poprzednia administracja. Obama postanowił też wycofać niemal wszystkie wojska z Afganistanu, co jest popularne w społeczeństwie, ale zdaniem ekspertów może doprowadzić do powrotu talibów w tym kraju.

Wobec arabskiej wiosny administracja Obamy przyjęła taktykę wyczekiwania i "przywództwa z zaplecza". Z opóźnieniem poparła rewolucję w Egipcie i dopiero pod naciskiem Europy przyłączyła się do interwencji NATO w Libii. Pozostała praktycznie bierna wobec konfliktu izraelsko-palestyńskiego. W sporze z Iranem wokół jego programu nuklearnego udało się USA przeforsować ostrzejsze sankcje wobec Teheranu, ale nie skłoniły one reżimu do rezygnacji z budowy broni atomowej.

W drugiej kadencji Obama nadal będzie miał do czynienia z republikańską większością w Izbie Reprezentantów - przynajmniej do wyborów do Kongresu w 2014 r. - która może blokować jego inicjatywy, zwłaszcza w sprawach krajowych. Z drugiej strony, uwolniony od ponownej walki o reelekcję prezydent może sobie pozwolić na większą swobodę manewru i śmielsze posunięcia.

W drugiej kadencji prezydenci USA zwykle starają "zapisać się w historii" wybitnymi dokonaniami. W przypadku Obamy amerykańscy komentatorzy są zgodni, że szanse na epokowe dokonania ma raczej skromne. W polityce wewnętrznej najbliższe lata upłyną przede wszystkim na sporach z Kongresem o sposoby redukcji deficytu, niezbędnej, aby nie powiększać zadłużenia Ameryki.

W najbliższych tygodniach powinien się rozstrzygnąć konflikt z Republikanami w sprawie budżetu, decydujący o tym, czy Ameryka wpadnie w "klif fiskalny" (jednoczesne cięcia wszystkich wydatków i podwyżka podatków). Po zwycięstwie wyborczym Obama jest tu w lepszej sytuacji niż Republikanie, więc grozi, że nie zrezygnuje z żądania podwyżki podatków dla bogaczy, nawet ryzykując wpadnięcie gospodarki w "klif". Większość Amerykanów obwini wtedy za to Republikanów, ale ewentualne zwycięstwo może się okazać pyrrusowe, gdyż skutkiem może być ponowna recesja. Odium spadnie także na prezydenta.

Jeżeli nawet klifu uda się uniknąć, ekonomiści przewidują, że deficyt i dług publiczny USA będzie się utrzymywał w najbliższych latach na poziomie niepozwalającym na realizację ambitniejszych programów krajowych, które wymagają zwiększonych wydatków. Oczekuje się zatem, że prezydent skupi się na ograniczonych inwestycjach w naprawę infrastruktury i reformę edukacji. Będzie też forsował programy pomocy dla biednych, aby niwelować rosnące nierówności społeczne. Tu jednak nie przewiduje się radykalnych zmian.

Bardziej spektakularnym osiągnięciem Obamy może być reforma prawa imigracyjnego - legalizacja pobytu i pracy w USA części nielegalnych imigrantów. Sprzyja jej zmiana postawy Republikanów, którzy dotychczas byli zwolennikami bezwzględnej deportacji "indocumentados", ale po wyborach zrozumieli, że polityka ta kosztowała ich głosy milionów Latynosów.

Na arenie międzynarodowej w drugiej kadencji czekają Obamę poważne wyzwania. Wymienia się tu w pierwszym rzędzie Iran, z którym konflikt o program nuklearny grozi lokalną wojną z udziałem Izraela. Powstanie w Syrii może zakończyć się obaleniem reżimu prezydenta Baszara el-Asada, ale silny udział ekstremistów islamskich w szeregach rebeliantów może doprowadzić do przeciągającej się wojny domowej rozlewającej się na sąsiednie kraje. Tymczasem szanse reanimacji dialogu w konflikcie izraelsko-palestyńskim ocenia się na razie jako bliskie zeru.

Niewiadomą pozostaje dalszy ciąg stosunków USA z Chinami po przejęciu tam władzy przez nowego prezydenta Xi Jinpinga i wobec narastania nastrojów nacjonalistycznych. Podobnie trudno snuć prognozy co do dalszych losów polityki resetu w stosunkach z Rosją, gdzie prezydent Putin - jak się uważa w Waszyngtonie - do celów polityki wewnętrznej podsyca emocje antyamerykańskie.

Największe chmury - zdaniem komentatorów w USA - zbierają się jednak nad Obamą w Afganistanie. Tamtejsze siły wojska i policji długo jeszcze nie będą - jak oceniają eksperci - przygotowane do przejęcia kontroli nad bezpieczeństwem po wycofaniu się sił NATO. Tymczasem Obama postępuje zgodnie z nastrojami w Ameryce, gdzie większość społeczeństwa chce redukcji obecności wojskowej USA na świecie.