Zaledwie 6 proc. pracowników służby zdrowia i pacjentów miało jakąkolwiek styczność z telemedycyną. To wynik badania Polaków w ramach projektu „Chain of Trust”, „Łańcuch zaufania”.
Na temat telemedycyny, czyli porad i monitorowania zdrowia na odległość za pomocą internetu czy telefonu, przepytano 6 tys. pracowników służby zdrowia i pacjentów. Badających interesowało, czy wiedzą oni, czym jest telemedycyna, czy kiedyś z niej korzystali i czy chcieliby, by nowe technologie były wykorzystywane na linii lekarz – pacjent.
Okazuje się, że choć ankietowani telemedycyny wcześniej nie znali, to chętnie zaczęliby z takich usług korzystać – 60 procent.
– Telemedycyna to nie tylko rozwiązania potrzebne do lepszego zarządzania całą służbą zdrowia. To także usługi przydatne konkretnym grupom lekarzy i pacjentom, które mogą pomagać w dbaniu o zdrowie, w rekonwalescencji, przyjmowaniu leków czy rehabilitacji – tłumaczy Tomasz Szelągowski, dyrektor generalny Federacji Pacjentów Polskich.
Sprawdzają się w przypadku chorób przewlekłych, np. do monitorowania pacjentów z chorobami kardiologicznymi, cukrzycą czy nadciśnieniem. Pacjent mając w domu urządzenia do mierzenia pewnych parametrów (ciśnienia krwi, tętna czy stężenia cukru), może wyniki wysłać prowadzącemu lekarzowi i uzyskać poradę. Przydają się też do kontroli rehabilitacji powypadkowej czy pozabiegowej (zdjęcie rentgenowskie można posłać e-mailem). – Takie usługi stają się powoli coraz bardziej dostępne. Częściej są oferowane przez placówki prywatne, ale to przyszłość służby zdrowia – ocenia Szelągowski.
Są też o tym przeświadczeni ankietowani. Chęć korzystania z usług e-zdrowia w najbliższej przyszłości zgłosiło ponad 70 proc. pracowników medycznych, którzy nigdy nie mieli styczności z usługami telezdrowotnymi. Ale tylko 20 proc. z nich uważa, że w ich miejscu pracy rozwiązania telemedyczne są promowane. Mają też obawy, czy ich pacjenci będą w stanie bezpiecznie korzystać z usług telezdrowotnych: jedynie 29 proc. jest przekonanych, że chorzy zrobią to prawidłowo.
Pacjenci są bardziej otwarci na nowe technologie. Już teraz wykorzystują internet w poszukiwaniu informacji o chorobach, leczeniu czy czasem wręcz próbują się samemu diagnozować. Potwierdzają to najnowsze dane GUS, który po raz pierwszy sprawdził, jak Polacy korzystają z internetu w sprawach związanych ze zdrowiem. Okazuje się, że blisko co trzeci internauta (a wśród tych zamieszkujących miasta nawet ponad 45 proc.) radzi się u „doktora Google”, czyli po prostu szuka w internecie informacji o chorobach, ciąży, zdrowym trybie życia czy różnych terapii. Zdecydowanie rzadziej internet wykorzystywany jest do umawiania się na wizyty lekarskie (tylko 4,3 proc. internautów) i zamawiania produktów związanych z leczeniem (3,8 proc.). Tutaj większe zaufanie mamy do bezpośredniego kontaktu.