Co najmniej siedem osób zostało rannych w środowym wybuchu w autobusie w centrum Tel Awiwu. Według władz był to atak terrorystyczny. Do eksplozji doszło w pobliżu siedziby izraelskich sił zbrojnych. Palestyński Hamas nie przyznaje się do ataku.

Do wybuchu doszło około południa (czasu lokalnego) na jednej z najruchliwszych arterii miasta, w pobliżu Muzeum Sztuki oraz naprzeciwko budynków sił zbrojnych.

Służby ratunkowe i Czerwony Krzyż informują, że w wyniku eksplozji obrażenia odniosło siedem osób, z których trzy są w ciężkim stanie. Z kolei według dziennika "Haarec" rannych zostało 21 osób.

"Był to atak terrorystyczny" - powiedział rzecznik premiera Benjamina Netanjahu, Ofir Gendelman.

Na Twitterze poinformował też, że policja poszukuje osoby, która podłożyła ładunek wybuchowy. Gendelman potwierdził, że nie był to zamach samobójczy. Izraelskie media twierdzą, że zatrzymano jedną osobę odpowiedzialną za atak.

Palestyński Hamas cieszy się z eksplozji i twierdzi, że był to odwet za izraelski ostrzał posterunku policji w Gazie - podały izraelskie media.

Hamas nie przyznaje się jednak do zamachu. Rzecznik palestyńskiego ugrupowania Abu Zuhri wyraził zadowolenie z ataku na autobus i uznał, że jest to "naturalna odpowiedź na izraelskie zbrodnie w Gazie". "Palestyńskie grupy będą uciekać się do wszelkich środków, aby chronić palestyńskich cywilów wobec braku międzynarodowego wysiłku w celu powstrzymania izraelskiej agresji" - powiedział Zuhri.

W Gazie strzelano na wiwat, kiedy lokalne stacje radiowe poinformowały o wybuchu w centrum Tel Awiwu - pisze agencja Reutera.

"Bóg jest wielki, operacja wymierzona w serce państwa syjonistycznego" - głosił komunikat nadawany przez głośniki przed jednym z meczetów w Gazie.

Ostatni raz do poważniejszej eksplozji w Tel Awiwie doszło w kwietniu 2006 roku. Palestyński zamachowiec-samobójca zabił 11 osób przy stoisku z kanapkami obok dawnego dworca autobusowego.

Środa jest ósmym dniem izraelskiej operacji wojskowej w Strefie Gazy przeciwko palestyńskim grupom zbrojnym, w wyniku której według palestyńskich źródeł zginęło w Gazie 140 osób. Od początku ofensywy w Izraelu od palestyńskich pocisków śmierć poniosło pięć osób.

W środę w Izraelu przebywa amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton. Wkrótce uda się do Kairu, gdzie będzie rozmawiać z prezydentem Egiptu Mohammedem Mursim, który prowadzi negocjacje między Izraelem a Hamasem w sprawie rozejmu.

Światowy Kongres Żydów potępił środowy atak. "W obliczu zagrożenia państwo żydowskie ma prawo do obrony" - napisał szef organizacji Ronald S. Lauder w oświadczeniu przesłanym PAP