Politycy PO zarzucili prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu i przedstawicielom jego partii, że zachowują się podobnie do Młodzieży Wszechpolskiej, dążąc do wywołania w Polsce anarchii. Nawiązując do wydarzeń z 11 listopada PO krytykuje za "dzielenie Polski na dwa państwa".

"11 listopada, szczególnie w Warszawie, mieliśmy do czynienia z sytuacjami, których nie można akceptować. Dzielenie Polski i Polaków na dwa narody, na dwa państwa, podważanie najnowszej historii i osiągnięć, które mamy od 1989 roku nie może spotkać się z naszą zgodą" - oświadczył Adam Szejnfeld (PO) na poniedziałkowej konferencji prasowej zorganizowanej pod hasłem "Dwie prawdy, dwie Polski".

"Sceny, których wczoraj byliśmy świadkami, nie tylko podważają to dobro, które mamy w Polsce od 1989 roku, ale godzą w poczucie bezpieczeństwa obywateli, narodu i państwa na przyszłość" - ocenił Szejnfeld.

Andrzej Halicki (PO) odniósł się do wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził w rozmowie z "Uważam Rze", że w Smoleńsku "na 99 proc. doszło do zamachu". "Żądamy od Jarosława Kaczyńskiego, aby niezwłocznie udał się do prokuratury" - powiedział Halicki. Argumentował, że obowiązkiem Kaczyńskiego, nie tylko jako osoby publicznej, ale też jako obywatela, jest natychmiastowe przekazanie prokuraturze dowodów takiego zamachu - jeśli takimi dysponuje.

Szejnfeld ocenił, że Kaczyński zachowuje się podobnie jak Młodzież Wszechpolska, która "chce walczyć z +republiką okrągłego stołu+". "Jarosław Kaczyński, przedstawiciele PiS podważając prawidłowość pracy praworządnych instytucji w Polsce, w tym prokuratury, de facto zachowuje się podobnie. Obie postawy - wczorajsza Młodzieży Wszechpolskiej i dotychczasowa Jarosława Kaczyńskiego - mają wspólny mianownik. Obawiamy się, że tym wspólnym mianownikiem jest dążenie do wywołania w Polsce chaosu, anarchii, podważenie praworządnie wybranych i ukonstytuowanych organów państwa" - powiedział Szejnfeld.

Dopytywany, czemu ma służyć sprowadzanie do wspólnego mianownika Kaczyńskiego i uczestników demonstracji z 11 listopada, mimo iż PiS odżegnuje się od nich, Szejnfeld odparł: "Wczoraj obserwowaliśmy polityków PiS, wiemy, w którym marszu szli - to wszystko składa się w jedną całość. Tutaj żadnych wątpliwości, co do celów, jakie przyświecają politykom PiS mieć nie można".

W niedzielę obchodzono 94. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Przez Warszawę przeszły cztery marsze, w tym - po raz pierwszy organizowany przez prezydenta - marsz "Razem dla Niepodległej", ale także Marsz Niepodległości, który pod hasłem "Odzyskać Polskę" organizowała m.in. Młodzież Wszechpolska.

Na początku Marszu Niepodległości doszło do burd, a policja użyła broni gładkolufowej. Na komisariaty zostało doprowadzonych 176 osób, rannych zostało 22 funkcjonariuszy. Na wieczornym wiecu organizatorzy ogłosili "wielki narodowy nabór do Straży Marszu Niepodległości". Według szacunków służb porządkowych w Marszu Niepodległości uczestniczyło ok. 20 tys. osób. Sami organizatorzy na Agrykoli mówi o ponad 100 tysiącach demonstrantów. Byli wśród nich przedstawiciele Polonii, a także delegacje z zagranicy, m.in. z Węgier.

Wśród uczestników marszu były grupki młodych ludzi w kominiarkach, widoczne były też emblematy klubów piłkarskich. Słychać było okrzyki "Donald matole - twój rząd obalą kibole". Skandowano również: "Precz z Unią Europejską", "Bohaterom cześć i chwała", "Narodowy radykalizm", "Narodowe Siły Zbrojne-NSZ", "Wielka Polska, narodowa", "Jestem dumny, że jestem Polakiem", "Tylko idiota głosuje na Palikota" oraz "Komorowski - zdrajca Polski".

Uczestnicy marszu nieśli kilkunastometrową biało-czerwoną flagę. Na transparentach widać było portrety Romana Dmowskiego oraz nazwy Obozu Narodowo-Radykalnego i Młodzieży Wszechpolskiej.