Najwęższy dom na świecie otwarto w sobotę na rogu Chłodnej i Żelaznej w Warszawie. W Domu Kereta - od nazwiska izraelskiego pisarza - będą mieszkać zapraszani do Warszawy artyści. Dom - instalację artystyczną - przygotował architekt Jakub Szczęsny.

Dom został wciśnięty w szczelinę o szerokości od 152 cm do zaledwie 92 cm między przedwojenną kamienicą na Żelaznej 74 i peerelowski blok na Chłodnej 22. W domu - instalacji artystycznej - można mieszkać. Pierwszym jej domownikiem będzie Edgar Keret - izraelski pisarz, którego rodzina wywodzi się z Polski.

W sobotę w południe obok architekta oraz izraelskiego autora dom otworzyła prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Obejrzeć dom przyszło kilkuset warszawiaków oraz turystów - polskich i zagranicznych.

Waltz po obejrzeniu wnętrza budynku powiedziała dziennikarzom, że ten dom jest już zamieszkały i "z ciepłem". "Są zdjęcia, fotografia dziadka, rodziców, mamy Kereta, gdy była dzieckiem. To zawsze tworzy taką atmosferę, że to już dom" - mówiła entuzjastycznie prezydent. "W środku, jak za moich studenckich czasów - łóżko, miejsce do pisania, miejsce do siedzenia, łazienka i tyle wystarczy" - dodała.

Według niej środki, które miasto wydało na projekt, to dobrze wydane pieniądze. "Po pierwsze jest duże zainteresowanie tym wydarzeniem, ale jak przeznaczaliśmy środki, to o tym jeszcze nie wiedzieliśmy, tylko uznaliśmy, że trzeba tworzyć takie przestrzenie dla ludzi" - podkreśliła.

"Zgodziła się wspólnota, była współpraca artystów, będzie tu takie miejsce spotkań. Ja doceniam domy kultury, ale tutaj będzie to inna forma spotkania z kulturą" - mówiła Gronkiewicz-Waltz. "Było już wcześniej w Warszawie kilka wydarzeń, gdzie kultura idzie do zwykłego człowieka - na osiedla, do ludzi" - dodała.

Osoby, którym udało się w sobotę obejrzeć wnętrze, nie ukrywały zachwytu. Podkreślały, że najbardziej niespodziewane jest, że w tej szczelinie jest tyle światła.

"Spodziewałam się ciemności, jakiejś klaustrofobicznej klatki, a przez użyte materiały - przezroczyste, transparentne w całym domu jest mnóstwo światła. W taki słoneczny dzień jak dzisiejszy daje to niewiarygodny efekt" - tłumaczyła romanistka, pani Ewa z Warszawy, która przyszła z siostrzenicą - studentką ASP.

"W Paryżu są wąskie domy, ale to oznacza tam np. 10 metrów szerokości. Optycznie poszerza się je tradycyjnie lustrami. Tutaj mamy zupełnie nowe podejście i nowe materiały" - tłumaczyła. "Nie ma odczucia klaustrofobii, trudne jest tutaj może chodzenie między poziomami, ale pan Keret i osoby w trochę młodszym ode mnie wieku, bardzo dobrze sobie z tym radzą" - dodała.

"Jest bardzo jasno, myślałem, że będzie tam super ciemno, okazało się, że jest jasno i - może to zabrzmi to jak żart, ale wydawało mi się, że jest tam super przestrzennie. Ta przestrzeń jest wykorzystana tak maksymalnie, że mieszkając tam, czułbym się super" - powiedział PAP po wyjściu z budynku Tomasz Dubiel z Warszawy.

"To nie jest ciasne mieszkanie, bo jest całe przezroczyste, zbudowane z materiałów przepuszczających słońce. Gdyby było inaczej, to czułbym się rzeczywiście może jak w jakimś otworze wentylacyjnym" - ocenił. "Przyszedłem tu, bo zainteresował mnie projekt, interesuję się sztuką i jestem fanem Edgara Kereta. Mógłbym tutaj mieszkać" - dodał Dubiel.

Rozdający ulotki na temat domu wolontariusz Karol pochwalił się, że był w środku jeszcze przed oficjalnym otwarciem. "Mógłbym tutaj pomieszkać, szczególnie, że szukam kawalerki albo pokoju w Warszawie. Jest łazienka, z prysznicem i małym brodzikiem, łazienka jest w najszerszym miejscu domu. Jest łóżko szerokie na 90 cm i długie na 180 - takie jak w akademiku - nawet dwie osoby +na łyżeczkę+ mogłyby się wyspać, dwa fotele, stolik. Tyle wystarczy" - powiedział PAP.

"Zdecydowałem się dedykować budynek Keretowi, ponieważ łączy on w sobie polską i żydowską historię, tak ważną w kontekście tej okolicy" - mówił twórca budynku Jakub Szczęsny, zapowiadając wydarzenie. Dom Kereta mieści się niedaleko miejsca, gdzie w czasie okupacji stał drewniany most, łączący dwie części getta ponad "aryjską" ulicą Chłodną.

"Keret to błyskotliwa osobowość twórcza, której nieobce są takie zwariowane pomysły. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że zbudowanie tutaj przestrzeni do życia jest niewykonalne. Dom Kereta ma znosić to wyobrażenie, poszerzając jednocześnie pojęcie architektury niemożliwej" - tłumaczył swój zamysł Szczęsny.

W Domu Kereta będą mogli mieszkać i tworzyć zaproszeni artyści. Budynek ma trzy poziomy. Elewację wykonano z poliwęglanu, a frontową ścianę zabezpieczono siatką ze stali. Światło zapewnia spadzisty szklany dach. Do budynku wchodzi się przez podnoszoną klapę; na piętrze mieszczą się w amfiladzie: pomieszczenie z biurkiem, kuchenka i toaleta z prysznicem. Na drugie piętro, gdzie mieści się łóżko o szerokości 90 cm, trzeba się wspinać po drabinie.

Matka Kereta pochodzi z Warszawy. Urodziła się w 1934 roku, jej rodzina mieszkała do okupacji na rogu Nowego Światu i Al. Jerozolimskich. Podczas okupacji trafiła do getta, skąd pomogła jej uciec polska niania; potem ukrywała ją polska prostytutka. Po wojnie matka Kereta trafiła do sierocińca, a potem przez Francję wyjechała do Izraela. Ojciec Kereta przeżył wojnę ukrywając się w podziemnej kryjówce, ale pisarz nie wie, w jakim regionie kraju.

"Mama nie wróciła nigdy do Polski, ale powodzenie mojej twórczości w kraju, gdzie się urodziła, jest dla niej ważne. Po przeczytaniu pierwszego mojego tomu w przekładzie polskim powiedziała, że nie jestem wcale pisarzem izraelskim, a polskim pisarzem na wygnaniu" - mówił w piątek Keret.

Keret zostanie przewodniczącym jury, które będzie odpowiadało za międzynarodowy program rezydencyjny Domu Kereta. Na lata 2013-16 przewidziane są tam wizyty najwybitniejszych światowych twórców kultury i dłuższe pobyty dla młodych artystów wyłonionych w konkursie.