Na Litwie dobiega końca kampania wyborcza przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi, która ujawniła wyraźny brak liderów politycznych, pomysłów i wizji dalszego rozwoju kraju. Podczas debat politycznych tym razem nie była rozgrywana "polska karta".

"Polityczna kampania wyborcza jest bardzo powierzchowna, pełna prymitywnego populizmu. Zabrakło głębszej analizy, poszukiwania drogi poprawy sytuacji ekonomicznej i społecznej kraju" - powiedział w rozmowie z PAP publicysta i wydawca opiniotwórczego tygodnika "Veidas" Algimantas Szindeikis.

Zgodnie z litewską ordynacją wyborczą, w trakcie kampanii wyborczej zakazane jest organizowanie koncertów i wieców przedwyborczych, a także rozdawanie różnorodnych gadżetów. Na ulicach nie trudno jednak zauważyć, że zbliżają się wybory. Są plakaty, billboardy, w telewizji organizowane były debaty polityczne, czasami bardzo emocjonujące. Podczas jednej z debat kandydat do Sejmu rzucił w swego kontrkandydata szklanką z wodą.

Jednakże, w ocenie publicysty Audriusa Bacziulisa, "odnosi się wrażenie, że nikt nie che wygrać tych wyborów, że politycy obawiają się odpowiedzialności, która może spaść na barki przyszłego rządu, jeżeli potwierdzą się prognozy zbliżającego się kolejnego kryzysu".

Szindeikis zauważył, że żadna ze startujących w wyborach ponad 20 partii politycznych, nawet tych czołowych - jakimi są obecnie współrządzący konserwatyści i liberałowie, a także opozycyjni socjaldemokraci i Partia Pracy - w trakcie debat nie przedstawiła założeń przyszłorocznego budżetu, nie mówiąc już o wizji rozwoju kraju na najbliższe cztery lata.

"Po to, by zwyciężyć, potrzebne są ambicje, a na Litwie tych ambicji nikt nie ma. W zasadzie partiom chodzi tylko o to, by nie wypaść z gry" - powiedział w rozmowie z PAP jeden z czołowych publicystów kraju, redaktor naczelny tygodnika "15min" Rimvydas Valatka.

Valatka jest zdania, że nastroje panujące w partiach politycznych jedynie odzwierciedlają nastroje społeczne. Zauważa, że w ciągu ostatnich czterech lat społeczeństwo litewskie postarzało nie o cztery lata, a o siedem, a nawet osiem lat, gdyż z 3-milionowego kraju - tylko według oficjalnych danych - wyemigrowało około 300 tys. ludzi, głównie młodych.

"Im starszy człowiek, tym mniej chce mu się zmian. On chce tylko dotrwać do emerytury, mieć zapewnione ciepło i jedzenie" - mówi Valatka.

Niemniej jednak wszyscy są zgodni, że zmiany są potrzebne zarówno w gospodarce (poziom bezrobocia wynosi około 14 proc., rośnie emigracja młodzieży), jak też w polityce zagranicznej, głównie w stosunkach polsko-litewskich.

"Stosunki polsko-litewskie w ciągu ostatnich lat stały się godne pożałowania" - mówi Szindeikis. Wyraża opinię, że obecnie współrządzący nie są już w stanie zaproponować żadnego sposobu na naprawę stosunków z Polską i dlatego m.in. - jego zdaniem - potrzebne są zmiany.

Obserwatorzy litewskiej sceny politycznej zauważają, że w przedwyborczych debatach politycznych, w odróżnieniu od poprzednich kampanii wyborczych, nie była rozgrywana tzw. polska karta.

Jedni uważają, że litewscy politycy boją się atakować Akcję Wyborczą Polaków na Litwie (AWPL) i Polaków mieszkających na Litwie w obawie przed jeszcze większa konsolidacją elektoratu AWPL. Inni wyrażają opinię, że litewscy politycy nie drążą kwestii polskiej, by nie pogarszać i tak złych stosunków z Polską.