Czterech na pięciu Polaków liczy, że rząd zwiększy wydatki na politykę społeczną i prorodzinną – wynika z badania, które przeprowadził instytut Homo Homini dla DGP. Zapytaliśmy, jakich działań ankietowani oczekują od rządu do końca kadencji i czego się spodziewają po październikowym wystąpieniu Donalda Tuska w Sejmie, podczas którego premier przedstawi plan działań jego rządu aż do końca kadencji.
Blisko 60 proc. respondentów liczy też na wsparcie państwa dla firm mających kłopoty z powodu zwalniającej gospodarki. Eksperci nie mają wątpliwości: to reakcja na odczuwalne już efekty spowolnienia.
Sondaż Homo Homini dla Dziennika Gazety Prawnej / DGP
– Wyniki pokazują, że w społeczeństwie istnieje oczekiwanie, iż rząd złagodzi jego skutki dla gospodarstw domowych. A tego zrobić się nie da. Rząd może złagodzić wahania koniunktury, ale nie spowoduje, by skutki spowolnienia nie były odczuwalne – komentuje dr Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku.
– To pokazuje, że Polacy są etatystyczni i podobnie jak Francuzi oczekują, iż w kryzysie państwo powinno wziąć skądś pieniądze i je im dać – dodaje dr Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych. Tyle że państwo będzie miało spore problemy, skąd wziąć te środki. Ankietowani podpowiadają: obciążyć najbogatszych, ale nie podnosić podatków ogółowi. Eksperci wskazują jednak, że w sprawie podwyżki podatków dla najbogatszych całkiem sporo, bo 27 proc. pytanych wypowiada się przeciwko temu pomysłowi.
W kontekście socjalnych oczekiwań Polaków ciekawie wygląda odpowiedź na pytanie dotyczące podniesienia zasiłków dla bezrobotnych. Tu dokładnie tyle samo Polaków jest za, ile przeciw. Tymczasem zasiłki, wbrew potocznym sądom, nie są rozpowszechnione: pobiera je tylko co siódmy bezrobotny. W dodatku są niskie. – A sprzeciw wobec ich podwyżce może brać się z obiegowej opinii, że jeśli ktoś dostanie zasiłek, to będzie, jak to się mówi, siedział na bezrobociu i nie będzie szukał pracy – tłumaczy dr Piotr Lewandowski. Choć faktycznie takie zjawisko występuje, to nie dotyczy bezrobotnych na zasiłkach (są wypłacane najwyżej przez pół roku), tylko niektórych osób żyjących długotrwale z pomocy społecznej.

To wyzwanie dla premiera: jak wytłumaczyć, że nie ma pieniędzy

Jak jednak widać, oczekiwania społeczeństwa wobec rządu są bardzo wygórowane. Premier Tusk, który na początku października ma przedstawić plan działań jego rządu aż do końca kadencji, będzie miał kłopot, aby przeskoczyć tak wysoko zawieszoną poprzeczkę. Hamująca gospodarka i potrzeba trzymania finansów publicznych w ryzach nie pozwolą na spełnienie tych żądań. – To będzie ogromne wyzwanie dla premiera z dziedziny komunikacji społecznej: jak wytłumaczyć ludziom, że musimy utrzymać zaufanie inwestorów, by nie zdestabilizować długu i złotego. I że nie stać nas na takie wydatki – podkreśla dr Borowski. Zwłaszcza że rząd będzie musiał podjąć działania, które sytuację ekonomiczną kraju poprawią, ale niekoniecznie spodobają się ludziom: np. zróżnicowanie płacy minimalnej między regionami czy uelastycznienie czasu pracy. Tyle że z ostatnich wypowiedzi premiera wynika, że zmian w podatkach, poza tymi zapowiedzianymi w expose, nie będzie.