- To odwrócenie sytuacji. Zaraz po otrzymaniu maila od osoby podającej się za ministra Arabskiego zawiadomiłem o wszystkim ABW, prokuraturę i Ministerstwo Sprawiedliwości. Żądałem ścigania sprawcy prowokacji. Po opublikowaniu moich rozmów z pokrzywdzonego stałem się oskarżonym. To paranoja. Szuka się kozła ofiarnego - mówił na antenie RMF FM Ryszard Milewski, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Sędzia był przedmiotem prowokacji przeprowadzonej przez dziennikarza Gazety Polskiej Codziennie. - Ja dostałem dwa telefony z kancelarii. Łączenie przez sekretarkę - trzy gwiazdki - urząd - podaje się człowiek za urzędnika kancelarii. Następnie dostaję maila. Widząc tego maila wiem już na 100 proc., że jest to jakaś gruba prowokacja. Powiadamiam już w poniedziałek prokuraturę, ABW. Powiadamiam przed publikacją, która jest dopiero w czwartek. Prokuratura przystępuje do działania, podejmowane są czynności, mam nadzieję, że zabezpieczone są taśmy. Powiadamiam również ministra sprawiedliwości, że toczy się śledztwo. I w pewnym momencie następuje publikacja gazety, w czwartek, i sytuacja zaczyna się odwracać. Z pokrzywdzonego, zawiadamiającego o przestępstwie staję się praktycznie oskarżonym. Tak się czuję - tłumaczył się na antenie sędzia.

Milewski stwierdził, że "trudno rozmawiając z kancelarią premiera pogonić", a rozmowy, które zostały opublikowane w mediach są zmanipulowane. - Były dwie rozmowy, jest jedno nagranie. Ja pamiętam, co ja mówiłem. Jeśli chodzi o tę sytuację, pan pyta mnie czy mam zaufany sędziów. Powiedziałem: słucham...? I absolutnie tak nie było, że uzgadniałem coś, czy mówiłem o zaufanych sędziach. Powiedziałem, że nie jest to jego sprawa.(...) Dużo rzeczy, które mówiłem, tam nie ma, są dołączone. Teraz dokładnie nie pamiętam, dlatego jest mój wniosek w prokuraturze, żeby zabezpieczyć te taśmy i wtedy będzie można wypowiadać się, co powiedziałam, czego nie powiedziałem. Jest też zabezpieczony mail, to jest bardzo ważny dokument. I wtedy dopiero, moim zdaniem, minister może podejmować takie decyzje typu dyscyplinarne postępowanie, po wyjaśnieniu całej sprawy. Wiem, że to ohydna prowokacja.

Prezes stwierdził, że nie widzi powodu, aby podać się do dymisji. Ewentualną decyzję o odejściu podejmie "jeżeli rzeczywiście z tych taśm wyjdzie, że nie dopełnił jakichś obowiązków".