Rośnie rozczarowanie Ukraińców nową ekipą rządzącą. Powody? Nieumiejętny PR, zawyżone oczekiwania i niepopularne zmiany w prawie.
Po raz pierwszy od zmiany władzy większość Ukraińców uważa, że sytuacja w kraju rozwija się w negatywnym kierunku. Z opublikowanego w piątek sondażu Centrum Razumkowa, uważanego za jeden z najwiarygodniejszych instytutów badania opinii publicznej nad Dnieprem, wynika, że takie zdanie podziela 53 proc. respondentów.
Zełenski został zaprzysiężony w maju 2019 r., a w sierpniu jego ludzie przejęli pełnię władzy, gdy w następstwie przedterminowych, rozpisanych w wątpliwy z punktu widzenia konstytucji sposób, wyborów powstał rząd Honczaruka. We wrześniu optymiści wygrywali z pesymistami 57:17. Choć pogarszanie się nastrojów było widoczne już w kolejnym sondażu, jego tempo drastycznie wzrosło na przełomie roku.
Zaufanie Ukraińców do instytucji nigdy nie było wysokie. To efekt lat zaniedbań, nieudanych lub fingowanych reform, wszechogarniającej korupcji, niskiego poziomu życia i rozpanoszenia oligarchów. Nadzieje wzbudzone przez pomarańczową rewolucję 2004 r. i rewolucję godności lat 2013–2014 ziściły się w niewielkim stopniu. Sondaż wskazuje, że społeczeństwo ukraińskie zaczyna być rozczarowane także rezultatami rządów Zełenskiego, którego dojście do władzy z 73-proc. poparciem w drugiej turze część politologów określiła mianem rewolucji przy urnach.
Zdaniem Daniela Szeligowskiego z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, właśnie zawyżone oczekiwania na starcie są jednym z powodów spadku notowań władzy. Z drugiej strony faktem jest też brak szybkich sukcesów, których łaknęli Ukraińcy. – Oczekiwania wobec nowego prezydenta i rządu nie uwzględniały realiów politycznych. Nie udało im się zamrozić konfliktu na Donbasie, zwiększyć efektywności działań antykorupcyjnych ani zauważalnie poprawić sytuacji społeczno-gospodarczej – mówi DGP ekspert PISM. I to pomimo szybkiego wzrostu płac i umacniającej się hrywny.
Tezę Szeligowskiego potwierdzają dane szczegółowe. Tradycyjnie wysoką pozycją cieszy się armia, stawiająca opór na froncie przecinającym obwody doniecki i ługański. Siłom zbrojnym ufa lub raczej ufa 69 proc. ankietowanych, a barierę 50 proc. przekraczają jeszcze strażacy, Gwardia Narodowa i pogranicznicy. Zaufanie do rządu spadło jednak do 28 proc., zaś najniższe wskaźniki odnotowują prokuratura (19 proc.), różne instytucje antykorupcyjne (14–16 proc.) i sądy (13 proc.). Zaufanie do prezydenta spadło od września z 79 do 51 proc.
Z innego sondażu, przeprowadzonego w styczniu przez Rejtynh, wynika, że co trzeci Ukrainiec deklaruje rozczarowanie, połowa domaga się zmian, a 42 proc. wciąż ma na nie nadzieję. Równocześnie poparcie dla Sługi Narodu deklaruje 35,5 proc. tych, którzy poszliby głosować w hipotetycznych wyborach parlamentarnych. To wciąż dobry wynik, choć słabszy niż 43,2 proc., które SN zebrała w lipcu.
Szeligowski widzi przyczyny także w błędnej komunikacji ze społeczeństwem, co może dziwić w odniesieniu do ekipy, która zdobyła władzę dzięki nowatorsko poprowadzonej kampanii z wykorzystaniem mediów społecznościowych. – Nie udało się przekonująco wyjaśnić przyczyn wyjazdu Zełenskiego do Omanu ani zarządzać przekazem po zestrzeleniu ukraińskiego samolotu w Iranie czy w sprawie negocjacji na temat przyszłości Donbasu – wskazuje nasz rozmówca.
Zełenski pojechał do Omanu na urlop, a gdy media ujawniły cel podróży, służby prezydenta zaczęły na chybcika szukać uzasadnień politycznych, organizując rozmowy z rządzącymi w Maskacie. Dodatkowo pojawiły się niepotwierdzone podejrzenia, że Zełenski mógł się na miejscu spotkać z wysoko postawionym wysłannikiem Kremla.
Kolejny zgrzyt nastąpił już po przeprowadzeniu sondażu, co może się odbić na wynikach kolejnego badania. Chodzi o ewakuację Ukraińców z ogarniętych epidemią Chin. Władze nie zdołały przekonać mieszkańców miejscowości, do których miano skierować ewakuowanych na kwarantannę, że nic im nie grozi. Na Tarnopolszczyznie w tej sprawie zorganizowano publiczne modlitwy, a za niepokoje zapłacił urzędem szef obwodowej administracji Ihor Sopel. W Nowich Sanżarach na Połtawszczyznie, dokąd ich skierowano, wybuchły zamieszki, w których rany odniosło 10 policjantów i jeden protestujący. – Do tego doszły absurdalne, negatywnie rzutujące na władze wypowiedzi parlamentarzystów SN – mówi Szeligowski.
Do rangi symbolu urosły słowa Jewhenija Brahara. Poseł poradził emerytce, której nie stać na opłacenie rachunku za gaz, by sprzedała psa. Władzom nie pomagają też niepopularne społecznie kroki, w tym oczekiwane przez biznes zniesienie moratorium na handel ziemią. Parlament pracuje obecnie nad zasadami obrotu ziemią.