Wszystko do wyborów jest już przygotowane - zapewnia szef PKW Wojciech Hermeliński. Zaapelował, by wyborcy na karcie do głosowania stawiali znak X w kratce, a ewentualne dopiski robili na obrzeżu tak, by nie przedłużać pracy komisji wyborczych, co mogłoby odbić się na terminie podania wyników wyborów.

Wybory samorządowe odbędą się w niedzielę, lokale wyborcze będą czynne w godzinach 7 - 21; wybieranych będzie blisko 47 tys. radnych i 2,5 tys. wójtów, burmistrzów, prezydentów miast.

Przewodniczący PKW powiedział PAP, iż "nie ma wątpliwości, że wybory zostaną przeprowadzone zgodnie z planem". "Wszystko do wyborów jest już przygotowane, wszystkie terminy minęły, kalendarz wyborczy został praktycznie zakończony, czeka nas tylko rozpoczęcie ciszy wyborczej" - powiedział Hermeliński.

Szef PKW zapewnił, że wszystkie obwodowe komisje wyborcze, w których odbywa się głosowanie, zostały już powołane, choć - jak mówił - w wielu udało się zebrać tylko minimalne 5-osobowe zespoły. Na początku października, mimo upływu ustawowego terminu, w wielu miejscach nie udało się powołać minimalnej liczby członków komisji i uzupełniano ich składy.

O największy ból głowy - jak mówił Hermeliński - przyprawia PKW kwestia sposobu zaznaczania wyboru na karcie do głosowania. Styczniowa nowelizacja Kodeksu wyborczego wprowadziła nową definicję stawianego na karcie do głosowania znaku X. Teraz są to "co najmniej dwie linie, które przecinają się w obrębie kratki". Ponadto, nowela wprowadziła przepis, na mocy którego dopisanie na karcie do głosowania dodatkowych numerów list i nazw albo dopisków, w tym w kratce lub poza nią, nie wpłynie na ważność oddanego głosu. Dotychczas w kratkach przy nazwiskach kandydatów nie można było dokonywać żadnych korekt.

"Apelujemy, by wyborcy nie puszczali wodzy fantazji, nie malowali na kartach wyborczych różnych rzeczy, tylko ograniczyli się do postawienia znaku X w kratce" - podkreślił szef PKW. "Jeśli ktoś koniecznie chce coś tam napisać, to niech to robi poza kratką, na obrzeżu karty" - dodał.

Hermeliński wskazywał, że PKW obawia się, że jeśli wyborca dokona dopisków w kratce, to komisja wyborcza nie będzie mogła dostrzec w niej przecięcia znaku X. "To będzie problem, bo będzie to przedłużało postępowanie komisji, a to odbije się na terminie podania ostatecznych wyników wyborów" - zaznaczył.

Wcześniej, w swoim stanowisku PKW wyjaśniła, że dopisek lub znak, który ma formę nieprzecinających się linii, nie ma wpływu na ważność głosu. Jeśli jednak w jednej kratce jest już przez wyborcę postawiony znak X, a wyborca dokonując dopisku w innej kratce, zawrze w niej taki znak, który będzie zawierał przecinające się linie, to automatycznie wypełni definicję znaku X (co najmniej dwie linie przecinające się w obrębie kratki), co oznaczać będzie, że wyborca postawił kolejny znak X, a to skutkuje nieważnością głosu.

Komisja podkreśliła też, że tzw. zamazanie kratki w sposób, w rezultacie którego da się wyróżnić przecinające się linie, także wypełnia definicję znaku X (co najmniej dwie linie przecinające się w obrębie kratki).

Z kolei jednolite zamazanie kratki – jak wskazano w stanowisku – może powodować niepewność, czy pod nim znajduje się znak X, co stwarza ryzyko uznania głosu za nieważny.

Szef PKW zachęcał do udziału w wyborach. "Miejmy nadzieję, że frekwencja w wyborach będzie wyższa, niż dotychczas. Mam nadzieję, że przekroczy w sposób znaczący 50 proc., tak bym chciał. Gdyby frekwencja przekroczyła 60 proc. to byłoby naprawdę dobrze" - powiedział Hermeliński.

"Czasem słyszy się: +od mojego głosu nic nie zależy+. To głupie jest, nierozsądne, od każdego głosu zależy" - podkreślił szef PKW. "Później można mieć tylko do siebie pretensje, że nie poszło się głosować, nie poparło się pewnej zmiany, czy nie zaprzeczyło się tej zmianie, która się obecnie dzieje" - dodał. Hermeliński podkreślił, że "głosowanie to prawo konstytucyjne, więc powinno się je wykorzystywać". "Dlaczego ona ma być pustym prawem?" - dodał.

Przewodniczący PKW pozytywnie ocenił też fakt, że wiele osób dopisuje się do rejestrów wyborców. "Pojawiają się zarzuty, że to są osoby przywożone. To jest nieprawdą, bo wójtowie bardzo skrupulatnie sprawdzają te wnioski" - zapewnił Hermeliński.