Niska frekwencja w referendum konsultacyjnym w Macedonii w sprawie zmiany nazwy tego kraju to "gorzka porażka" UE; Rosja może natomiast ją uznać za "zwycięstwo etapowe" - pisze w poniedziałek na swoim portalu niemiecki tygodnik "Die Zeit".

W niedzielnym głosowaniu ponad 90 proc. uczestników odpowiedziało twierdząco na pytanie "Czy jesteś za członkostwem w UE i NATO, akceptując umowę między Republiką Macedonii oraz Republiką Grecką?". Porozumienie to przewiduje zmianą nazwy kraju na "Republika Macedonii Północnej". Niska frekwencja - ok. 36 proc. - najpewniej nie pozwoli jednak na wejście w życie umowy.

"Die Zeit" odnotowuje, że w obecnych okolicznościach politycznych premierowi Zoranowi Zaewowi daleko jest do zapewnienia większości parlamentarnej koniecznej dla przeforsowania porozumienia. Jego poreferendalne wypowiedzi o tym, że zdecydowana większość Macedończyków zagłosowała "na tak" tygodnik interpretuje jako próbę "ratowania tego, co jest do uratowania".

Niską frekwencję "Die Zeit" wyjaśnia "w dużym stopniu bojkotem nacjonalistyczno-konserwatywnej opozycji". Niemiecki tygodnik pisze również, że postawione pytanie "sugeruje, że +tak+ otworzy drogę do UE, w co można jednak wątpić". "Za czym mają głosować Macedończycy, którzy są co prawda za wejściem ich kraju do UE i NATO, ale przeciwko zmianie nazwy?" - pyta.

"Decyzja z niedzieli ma dalsze konsekwencje dla Unii Europejskiej" - zauważa tygodnik, wskazując, że jest to przeszkoda w integracji Macedonii ze Wspólnotą.

"Dla UE głosowanie to gorzka porażka" - ocenia. Wspólnota chce działać jak "geopolityczny aktor" i "konkurować z mocarstwami"; zbliżenie Bałkanów z Zachodem próbuje ograniczyć jednak Rosja. Jak pisze "Die Zeit", po niedzielnym plebiscycie Kreml może się cieszyć i uznać niską frekwencję w nim za "zwycięstwo etapowe".

O niespodziewanie niskiej frekwencji pisze również "Der Spiegel". Jednocześnie tygodnik ten wskazuje, że jej powodem mogła być masowa migracja z Macedonii. Zdecydowana większość migrantów nie uczestniczyła w głosowaniu. "Rzeczywista frekwencja w kraju musiałaby wynieść 65-70 proc., by przekroczyć próg 50 proc." - ocenia.

Umowa między Macedonią i Grecją została zawarta 12 czerwca przez premierów tych krajów, Zaewa i Aleksisa Ciprasa. Władze Macedonii zgodziły się na zmianę konstytucyjnej nazwy państwa na "Republika Macedonii Północnej", a w zamian Grecja ma nie blokować już przystąpienia byłej jugosłowiańskiej republiki do UE i NATO.

Porozumienie to próba zakończenia trwającego ponad ćwierć wieku sporu o nazewnictwo i prawa do spuścizny antycznej Macedonii. Grecja domaga się od Macedonii zmiany nazwy, twierdząc, że obecna implikuje żądania terytorialne wobec jej własnej prowincji o tej samej nazwie, miejsca urodzenia Aleksandra Wielkiego, a Skopje uzurpuje sobie prawo do greckiej historii.