Wiceszef PO Tomasz Siemoniak ocenił, że postanowienie Sądu Apelacyjnego w Warszawie, to dla premiera Mateusza Morawieckiego, początek końca jego kariery. "Nigdy się nie zdarzyło, żeby sąd uznał premiera za mówiącego nieprawdę" - podkreślił.

Sąd apelacyjny postanowił w środę, że premier ma sprostować swoją wypowiedź nt. braku inwestycji infrastrukturalnych za rządów PO i PSL. Sąd rozpatrywał odwołanie, które politycy PO złożyli od poniedziałkowego postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie. SO jako pierwsza instancja, oddalił złożony przez Komitet Wyborczy Koalicji Obywatelskiej wniosek w trybie wyborczym dotyczący nakazania takiego sprostowania.

Wniosek PO dotyczył wypowiedzi szefa rządu, która padła 15 września podczas spotkania z mieszkańcami Świebodzina (woj. lubuskie). Morawiecki zarzucił wówczas koalicji PO-PSL, że wbrew deklaracjom liderów tych partii, w czasie jej rządów, nie budowano dróg i mostów. "Pamiętacie jak nasi poprzednicy mówili: budujmy nie politykę, tylko drogi i mosty? Pamiętacie coś takiego? Nie było ani dróg, ani mostów" - mówił wówczas premier. "Żeby nie być gołosłownym powiem tak: nasi poprzednicy, których nasi przyjaciele z kartkami, chcieliby z powrotem zaprosić do władz (...) przez 8 lat wydali 5 mld na drogi lokalne. To tyle ile my wydajemy w ciągu jednego do półtorej roku" - dodał premier.

Oświadczenie premiera po decyzji sądu ukazało się w czwartek wieczorem przed "Faktami" TVN i "Wiadomościami" TVP Info. "Nieprawdziwe są informacje podane przeze mnie w dniu 15 września 2018 r. podczas wiecu wyborczego komitetu wyborczego Prawo i Sprawiedliwość w Świebodzinie, że w ciągu jednego do półtora roku wydawana jest przez nas większa suma na drogi lokalne, niż za czasów koalicji PO i PSL w ciągu ośmiu lat. Mateusz Morawiecki, premier rządu Rzeczpospolitej Polskiej" - głosi oświadczenie szefa rządu, które zostało odczytane przez lektorkę.

"Bez klasy to było. Jeśli już sąd orzekł, że premier skłamał, to powinien umieć stawić czoła i powiedzieć też, (bo) sąd tego nie nakazał, od siebie: przepraszam, nie powinno się kłamać" - powiedział w piątek Siemoniak w radiu TOK FM. Jego zdaniem, postanowienie sądu, to bardzo poważny moment, nie tylko w kampanii wyborczej, ale w całej polskiej polityce, ponieważ - jak zauważył - "nigdy się nie zdarzyło, żeby sąd uznał premiera za mówiącego nieprawdę".

"Dla Mateusza Morawieckiego jest to początek końca jego kariery. Bo tak jak Beata Szydło do końca politycznego życia będzie miała na czole pieczątkę: +nam się należały nagrody+, tak premier Morawiecki nie wyzwoli się z tego" - ocenił Siemoniak.

Poseł PO przekonywał, że to nie jest problem "jednej wpadki", jakiejś złej wypowiedzi, "tylko systemowego budowania polityki na kłamstwie".

Zdaniem Siemoniaka, szef rządu powinien na parę dni, czy tygodni, w ogóle odsunąć się od polityki. "Z jednej strony mam satysfakcję z tego, że sąd tak właśnie orzekł, a z drugiej strony - ogromny dyskomfort, jako obywatel, bo źle się czuję w kraju, w którym sąd skazuje premiera za kłamstwa" - zaznaczył. (PAP)

autor: Magdalena Jarco

maja/ mrr/