W Donbasie powinny być rozlokowane prawdziwe siły pokojowe, kontrolujące sytuację w sferze bezpieczeństwa, mające mandat ONZ, złożone z przedstawicieli krajów zachodnich i Wspólnoty Niepodległych Państw - uważa specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Kurt Volker.

W obszernym wywiadzie dla rosyjskiego radia Echo Moskwy, opublikowanym na stronie internetowej tej rozgłośni, Volker powiedział, że kilka państw zadeklarowało gotowość zaangażowania się w tworzenie tych sił. Volker wymienił Szwecję, Finlandię, Austrię, Białoruś, Serbię i Turcję. Amerykański dyplomata zastrzegł, że nie jest w stanie ocenić możliwej liczebności sił pokojowych.

"Nie mamy jakiejś sztywnej formuły (tych sił). Powinna być ona efektywna na tyle, by siły pokojowe mogły kontrolować bezpieczeństwo w całym rejonie, nadzorować wycofywanie ciężkiego uzbrojenia i w efekcie kontrolować ukraińską stronę granicy międzynarodowej (z Rosją - PAP), tak aby granica nie była wykorzystywana do przerzucania broni i wojsk w obu kierunkach" - powiedział Volker.

Jego zdaniem siły międzynarodowe mogłyby rozpocząć działania nie od razu w całym rejonie, ale na początek w kilku najtrudniejszych punktach, takich jak stacja filtrów w Doniecku. "Ciężkie uzbrojenie obu stron znajduje się zbyt blisko niej (...), prowadzony jest ogień snajperski, ostrzał kamer wideo; pod ostrzał trafiają brygady pracowników stacji" - wskazał Volker.

Tłumaczył, że rozsądne byłoby, gdyby siły pokojowe zaczęły działania właśnie od tego miejsca, a potem rozszerzyły nieco obszar kontroli i stworzyły "lokalną strefę bezpieczeństwa". Jako drugi rejon możliwego rozpoczęcia działań sił pokojowych wymienił Stanicę Ługańską, gdzie - jak wskazał - siły walczących stron znajdują się zbyt blisko siebie.

"Następnie można byłoby poczynić kolejny krok. Na tym etapie można by było rozszerzyć obszar działania sił międzynarodowych na dalsze terytorium, być może niezbyt gęsto zaludnione, ale - na początek - stworzyć strefę bezpieczeństwa, przeprowadzić rozminowanie" - proponował Volker. Później należałoby "przejść do rejonów zamieszkanych, a po tym - być może - w końcu dotrzeć do granicy" między Rosją a Ukrainą.

Równocześnie z tymi działaniami należałoby formować komisję wyborczą w celu przeprowadzenia wyborów w Donbasie. Ukraina mogłaby w tym czasie przygotować ustawy, dotyczące nadania temu regionowi specjalnego statusu. Taka ustawa już została przyjęta, jednak nie jest realizowana - wskazał przedstawiciel USA.

Volker przypomniał, że stanowiska Moskwy i Kijowa są rozbieżne. "Rosja uważa, że Ukraina powinna wykonać kilka kroków politycznych, takich jak przeprowadzenie wyborów do władz lokalnych (w Donbasie) czy nadanie temu terytorium szczególnego statusu, zanim zapewnione zostanie bezpieczeństwo i zanim Ukraina będzie mogła odzyskać dostęp do tego terytorium" - wskazał. Z kolei władze Ukrainy uważają, że proces zaprowadzenia bezpieczeństwa i odzyskania dostępu do tych terytoriów powinien być wcześniejszy, przed organizacją wyborów w tych rejonach i nadaniem im specjalnego statusu.

"Dlatego razem z Francja i Niemcami zaproponowaliśmy wprowadzenie do regionu sił pokojowych z mandatem ONZ, które będą w sposób niezależny zapewniać bezpieczeństwo, dawać czas i miejsce na realizowanie tych kroków politycznych, które - jak sądzę - są celem Rosji" - podkreślił Volker.

Wyjaśnił, że ze swym rosyjskim odpowiednikiem, Władisławem Surkowem, w ostatnim czasie kontaktował się listownie w tej sprawie. "Nasze stanowiska z punktu widzenia możliwego sposobu rozlokowania misji pokojowej niezbyt się zbliżyły" - przyznał. Zapewnił, że chciałby "nieco więcej dowiedzieć się o wizji, jaką ma Rosja" w sprawie skutecznej realizacji idei sił pokojowych.

Volker powiedział, że powołane przez prorosyjskich separatystów "republiki ludowe" na terytorium Donbasu "zostały stworzone przez Rosję wewnątrz Ukrainy". Ocenił, że na "terytoriach okupowanych" operują siły rosyjskie.

"Będę bardzo szczery: USA postępowały w ten sam sposób w innych miejscach, gdzie wykorzystywaliśmy podwykonawców w celu uzupełnienia operacji wojskowych USA. W tym wypadku powstała taka sama sytuacja. Realizowane jest bezpośrednie rosyjskie dowodzenie i kierowanie poprzez łańcuch dowodzenia, którego częścią są regularne wojska i oficerowie, ale większość sił stanowią żołnierze kontraktowi, którym płaci Rosja" - oznajmił Volker.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)