Nie jest zwolenniczką klapsów, nigdy ich nie stosowałam w stosunku do swoich dzieci, bo uważam, że są one wyrazem bezradności rodziców - powiedziała w środę w Sejmie kandydatka na RPD Sabina Lucyna Zalewska.

Sejmowe komisje polityki społecznej i rodziny oraz edukacji, nauki i młodzieży opiniują w środę kandydatów na RPD. Starają się o to stanowisko: Zalewska - kandydatka PiS, Ewa Jarosz, którą poparły PO, Nowoczesna i PSL, oraz Paweł Kukiz-Szczuciński - kandydat Kukiz'15.

Zalewska zaznaczyła, że ważna jest dla niej sprawa dzieci niepełnosprawnych i przewlekle chorych. Wśród swoich priorytetów wymieniła także m.in. wspomaganie rodzin dysfunkcyjnych i niewydolnych wychowawczo, ochronę dzieci przed pornografią, ochronę życia i zdrowia dzieci od poczęcia oraz wspieranie więzi w rodzinie. "Dobro dziecka upatruję właśnie w rodzinie. Jeśli rodzina daje dziecku korzenie i skrzydła, to jest to najlepsza podstawa do tego, żeby dziecko sobie w życiu radziło" - mówiła.

"Czy jestem za aborcją? Nie. Czy jestem za aborcją (wśród - PAP) dzieci nieletnich? Nie. Czy jestem za antykoncepcją nieletnich? Zdecydowanie nie" - powiedziała Zalewska. Stwierdziła, że nowy Kodeks rodzinny budzi jej obawy. Doprecyzowała, że chodzi o sformułowanie, które dotyczy "zamiany władzy rodzicielskiej na opiekę".

Jak podkreśliła, nie jest zwolenniczką klapsów. "Nigdy ich nie stosowałam w stosunku do swoich dzieci. Uważam, że klapsy są wyrazem bezradności rodziców" - oświadczyła kandydatka na RPD.

Odniosła się także do medialnych doniesień, że mogła popełnić plagiat w swoich pracach naukowych. Zwróciła uwagę, że artykuły prasowe opierały się na szkicach. "Pomiędzy jednym szkicem a oryginałem, wersją drukowaną, jest 180 różnic. Uważam, że nie jest to mało. Ponadto wszystkie moje artykuły, które publikuję 20 lat, były recenzowane, czasami było dwóch recenzentów" - powiedziała Zalewska. Dodała, że nigdy się nie zdarzyło, by jej artykuł został odrzucony.

Poinformowała, że rzecznik dyscyplinarny UKSW 10 września wydał postanowienie o wszczęciu postępowania wyjaśniającego, a nie dyscyplinarnego w związku z zarzutami wobec niej. Powiedziała również, że wystąpiła do rektora o zweryfikowanie jej całego dorobku naukowego. "Dziś dostarczyłam cały materiał na uczelnię, podlegający weryfikacji" - dodała kandydatka.

Zaznaczyła, że doniesienia prasowe o jej zwolnieniu z uczelni są nieprawdziwe. "To nieprawda. Zadzwoniłam do rektora i on powiedział, że takiej sytuacji absolutnie nie ma" - powiedziała Zalewska. Dodała, że jest zatrudniona na uniwersytecie do końca września i sama zdecydowała o rozwiązaniu umowy. "Dostałam dużo korzystniejszą ofertę pracy, zdecydowałam, że przeniosę się na inną uczelnię" - wyjaśniała.