Książka Woodwarda oferuje unikatowe spojrzenie na Donalda Trumpa z perspektywy ludzi, którzy z nim pracowali.
„Fear” (Strach) Boba Woodwarda zaczyna się sceną rodem z filmu szpiegowskiego. Oto do Gabinetu Owalnego zakrada się mężczyzna, kręci się przez chwilę przy prezydenckim biurku, po czym bierze jedno z leżących na nim pism i przekłada je do niebieskiej teczki. W legalistycznej kulturze takiej jak amerykańska obieg dokumentów to świętość, więc próba zaburzenia go to sabotaż. Tajemniczym mężczyzną nie był jednak agent wrażego wywiadu, ale ówczesny szef doradców ekonomicznych prezydenta Gary Cohn, a pismem – wypowiedzenie umowy o wolnym handlu z Koreą Płd. Cohn przełożył papier z miejsca na miejsce w nadziei, że Trump o nim zapomni, a w efekcie – nie podpisze. – Trzeba chronić swój kraj – uzasadniał później swoją decyzję.
„Fear” podaje więcej przykładów chaosu. Na przykład taki, że córka prezydenta Ivanka oraz jej mąż Jared Kuschner zaglądali do Trumpa, kiedy im się podobało, wybijając go z rytmu pracy. W którymś momencie wywołało to wściekłość nawet głównego stratega Steve’a Bannona. – Jesteś, k…, szeregowym pracownikiem, rozumiesz? A kręcisz się tu, jakbyś rządziła wszystkim – huknął w końcu Bannon. – Nie jestem żadnym szeregowym pracownikiem. Jestem pierwszą córką! – odgryzła się mu Ivanka. Zresztą na rytm Zachodniego Skrzydła, gdzie mieszczą się prezydenckie biura, miał również wpływ styl pracy samego Trumpa.
Jego współpracownicy skarżą się, że jest kiepskim słuchaczem, szybko traci zainteresowanie, że jeśli chce się do niego dotrzeć, należy mu zapewnić absolutne minimum niezbędnych informacji. Mimo to próbowali. Na prezydenckiego edukatora wyrastał w szczególności Cohn, który z premedytacją wpadał do Gabinetu Owalnego uzbrojony w wykresy i liczby z nadzieją, że zmieni gospodarcze poglądy prezydenta. Jego rozmowa z Trumpem o przejściu amerykańskiej gospodarki z produkcji na usługi („Kto od pana wynajmuje powierzchnię w Trump Tower?”) z pewnością jest jednym z najlepszych części książki.
„Fear” dotyka też dwóch nałogów Trumpa – telewizji oraz Twittera
„Fear” opisuje też, jak Cohn, sekretarz obrony Jim Mattis oraz były sekretarz stanu Rex Tillerson uknuli plan wywiezienia prezydenta do Czołgu – specjalnego pokoju w Pentagonie, w którym odbywały się spotkania dowództwa armii USA. Mieli nadzieję, że poza Gabinetem Owalnym prezydent będzie w stanie skupić się na tym, co będą chcieli mu przekazać. Mattis, Cohn i Tillerson byli bardzo rzetelnie przygotowani. Uzbroili się w bogate graficznie prezentacje i mapy, z pomocą których chcieli wytłumaczyć Trumpowi, że wolny handel i bezpieczeństwo narodowe często idą w parze. Chociażby ze względu na to, że umowa handlowa polepsza stosunki, co jest dobre dla współpracy wywiadowczej, kontraktów na dostawę broni itd. Spotkanie zakończyło się fiaskiem, bo w sam środek prezentacji Bannon wrzucił granat: a który z tych tzw. sojuszników wesprze nas, jeśli będziemy chcieli zerwać umowę z Iranem? Ponieważ odpowiedź była jasna, Trump podchwycił ten motyw i sesję w Czołgu zamknęła tyrada o niesprawiedliwości wolnego handlu.
Trump w „Fear” nie zawsze jest jednak rozproszony. Jak na przykład po ataku chemicznym, jakiego syryjski prezydent Baszar al-Asad dopuścił się w kwietniu 2017 r. w wiosce Chan Szajchun. Trump zaordynował wtedy działania odwetowe i kiedy Mattis zaproponował uderzenie z oddali pociskami sterującymi, prezydent był niezwykle skoncentrowany na każdym szczególe. „Pytał o każde zagrożenie. Co się stanie, jeśli rakieta zboczy z kursu? Co się stanie, jeśli uderzy w szkołę? A w szpital? Albo inny cel, którego nie mieliśmy zniszczyć? Jakie jest prawdopodobieństwo ofiar wśród cywili?” – pisze Woodward. Ostatecznie kazał się nawet połączyć z dowódcami niszczycieli rakietowych – USS „Porter” oraz USS „Ross” – z których odpalono tomahawki.
Książka dotyka również dwóch nałogów prezydenta – telewizji i Twittera. Woodward raczy nas opisem tego, jak Reince Priebus – ówczesny szef gabinetu Trumpa – stara się ograniczyć czas spędzony na oglądaniu telewizji poprzez manipulowanie prezydenckim kalendarzem. Odnośnie do mediów społecznościowych, Trump kazał nawet sobie wydrukować swoje najbardziej popularne tweety – takie, które miały ponad 200 tys. lajków – aby poddać je analizie. „To jest mój megafon. Sposób bezpośredniej komunikacji z ludźmi, ponad szumem, ponad fake newsami” – mówił. A kiedy Twitter zwiększył limit znaków w wiadomości ze 140 do 280, Trump ucieszył się, że będzie mógł lepiej wyrażać swoje myśli. – Chociaż trochę szkoda, bo byłem Ernestem Hemingwayem 140 znaków – żartował.
Książka dotyka wielu obszarów amerykańskiej polityki. Woodward pisze, że Trump rozważał zabicie Al-Asada i Kim Dzong Una oraz że armia przeprowadziła specjalne manewry ćwiczące atak bombowy na rządowe instalacje w Korei Płn., by wyeliminować dyktatora. Od razu jednak działania te są umieszczane w stosownym kontekście – a mianowicie refleksji, czy wojny w Iraku nie dałoby się uniknąć, gdyby w 2003 r. po prostu zabito Saddama Husajna.
Autor „Fear” stara się ukazać prezydenturę z różnych stron. Wiele miejsca poświęca decyzji Trumpa, że administracja ma w pełni współpracować z Robertem Muellerem w jego dochodzeniu w sprawie związków otoczenia głowy państwa z Rosją. Woodward opisuje także momenty, gdy otoczenie prezydenta nie wytrzymuje (Cohn rzucił papierami po tym, jak jego córce w akademiku na drzwiach ktoś narysował swastykę, bo wcześniej prezydent nie potępił marszu rasistów w Charlottes ville). – Jasne, że jestem popularystą – mówi Trump na początku książki podczas pierwszego spotkania z Bannonem, zanim jeszcze wystartował w wyścigu o prezydencki fotel. – Populistą – poprawia go Bannon. – Tak, tak. Popularystą – odpowiada Trump.