Zarzuty "Gazety Wyborczej" w sprawie łapówek w Radomiu są stekiem bzdur, ukazują jednak skalę inwigilacji opozycji przez rządzącą od 2007 do 2015 r. Platformę Obywatelską - tak szef gabinetu premiera Marek Suski odniósł się w czwartek w rozmowie z PAP do doniesień "GW".

"Gazeta Wyborcza" podała w czwartek, że w 2016 roku CBA miało materiał do postawienia zarzutów korupcyjnych dwóm posłom PiS z Radomia. Według "GW" po zmianie władzy sprawę wobec nich wyciszono, a funkcjonariusz, który ją prowadził, odszedł ze służby.

W "GW" napisano, że układ korupcyjny w Radomiu miał działać od 2007 roku. Według gazety, mieli w nim brać udział przedstawiciele władz miasta i firm. Jak podaje gazeta, w zamian za ustawianie przetargów korzyści majątkowe mieli przyjmować były prezydent miasta, obecnie poseł PiS Andrzej Kosztowniak, jego doradca Krzysztof Sońta, jego krewny i radny Karol Sońta oraz wiceprezydent miasta i zarazem szwagier Karola Sońty, Igor M. Jak pisze "GW", z całej sprawy przed Jarosławem Kaczyńskim mieli się tłumaczyć Kosztowniak i obecny szef gabinetu premiera Marek Suski, określany przez "GW" jako "radomski baron".

W rozmowie z PAP Suski ocenił, że zarzuty "Gazety Wyborczej" są "na pierwszy rzut oka całkowitym stekiem bzdur". "+Gazeta Wyborcza+ sięgnęła dna w bezpodstawnych pomówieniach" - podkreślił Suski.

"Natomiast jest to bardzo ciekawa informacja, ukazująca skalę inwigilacji opozycji przez rządzącą PO. Jeżeli wszyscy mieliśmy podsłuchy, jeżeli nasyłano na nas funkcjonariuszy i dopuszczano się różnych prowokacji, a przez kilka lat rządów PO od 2007 r. do 2015 r. nie znaleziono żadnych kompromitujących dowodów na rzecz podobno naszej jakieś nielegalnej działalności, to okazuje się, że rzeczywiście nie było żadnych nieprawidłowości" - dodał szef gabinetu premiera.

"To, co robi dzisiaj +Gazeta Wyborcza+, przypisując byłemu prezydentowi Radomia nawet korupcję w dzisiejszym urzędzie rządzonym przez prezydenta z PO, a też korupcje w Pabianicach, Kozienicach, gdzie żadnego wpływu ani wiedzy o tych inwestycjach nie miał b. prezydenta Radomia, to pokazuje skalę absurdu, jaką posługuje się +Gazeta Wyborcza+" - dodał.

W ocenie Suskiego, to "atak", który jest próbą podważenia wiarygodności PiS. Szef gabinetu premiera określił cały artykuł jako "kłamstwo". "Od dawna wiedziałem, że media nieprzychylne PiS inspirowane przez nieprzychylnych nam polityków szykują kłamliwy atak na mnie i moich współpracowników" - powiedział.

Pytany, czy rozważa złożenie pozwu wobec "GW" Suski podkreślił, że w materiałach gazety nie padają oskarżenia o korupcję pod jego adresem. "Pomówienia nie są kierowane pod moim adresem, mnie się nie wymienia jako osobę, która wzięła łapówkę, tylko jest mowa, że jestem baronem. Trudno byłoby za to pozywać" - powiedział Suski.

Szef gabinetu premiera poinformował, że według jego wiedzy były prezydent Radomia, a obecnie poseł PiS Andrzej Kosztowniak będzie domagał się przeprosin od "Gazety Wyborczej". "Jeżeli te przeprosiny i sprostowanie nie będą zamieszczone, to pewnie (Andrzej Kosztowniak) skieruje sprawę na drogę sądową" - zaznaczył Suski.

"Bzdury są można powiedzieć kosmiczne. Myślę, że można by na tej zasadzie oskarżyć kogoś w USA o wzięcie łapówki za podróż na księżyc, bo taki sam wpływ na to, co robi burmistrz Kozienic ma prezydent Radomia, jak na NASA" - dodał.

Jak podaje "GW", łapówki w Radomiu miały być wręczane w formie gotówki i nieruchomości. Według gazety, w jednym przypadku Igor M. miał otrzymać mercedesa CLA o wartości 200 tys. zł, a także mieszkanie. "GW" pisze, że Andrzej Kosztowniak miał natomiast dostać dom, którego budowę sfinansowała firma Romana S. oraz mieszkanie "do dyspozycji" w zamian za ustawienie przetargu na szkołę muzyczną. Gazeta podaje, że Krzysztof Sońta miał przyjmować "zróżnicowane kwoty majątkowe", a także dwa mieszkania i pięć działek budowlanych.

Według ustaleń dziennikarzy "GW" z całego zamieszania osobiście prezesowi PiS musiał się tłumaczyć dwukrotnie lokalny baron PiS i obecny szef gabinetu premiera Marek Suski: pierwszy raz w 2011, a drugi w 2014 przed wyborami samorządowymi. Jak podaje "GW", prezes PiS miał wezwać też na Nowogrodzką Suskiego i Kosztowniaka, na której ten ostatni miał się dowiedzieć, że nie jest już kandydatem PiS na prezydenta miasta, a Suski - że jego pozycja w PiS jest zagrożona. Według gazety, Kaczyński miał im dać dwie godziny na znalezienie notariusza i złożenie oświadczenia, że z korupcją nie mają nic wspólnego. (PAP)