Rosyjskie MSZ jeszcze przed rozmowami w Mesebergu pracowało nad ociepleniem wizerunku Kremla. Mundial umożliwił Władimirowi Putinowi wiele spotkań z europejskimi przywódcami. Moskwa zaczyna nowy etap w relacjach z Zachodem
Ubrana tradycyjnie, w wiejską suknię dirndl, szefowa austriackiej dyplomacji Karin Kneissl, na której ślubie zaśpiewali specjalnie przywiezieni w sobotę do Gamlitz przez Władimira Putina kozacy, nie należy do brunatnej Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ), współtworzącej rząd w Wiedniu. To jednak z jej poparcia sprawuje swój urząd. Ta sama FPÖ ściśle współpracuje z kremlowską Jedną Rosją, a jej lider i zarazem wicekanclerz Heinz-Christian Strache otwarcie mówi o konieczności zniesienia przez UE sankcji wymierzonych w Kreml.
W sobotę na operetkowej uroczystości weselnej minister Kneissl był również obecny sam kanclerz Austrii – mieszczański populista Sebastian Kurz. W zasadzie spotkanie z Putinem było nieformalne. W państwach UE, które sceptycznie patrzą na politykę Kremla, musiało jednak wywołać niepokój, bo Austria w tym półroczu przewodzi pracom Wspólnoty.
Równie poważne obawy może wywoływać spotkanie Putin – Merkel, do którego doszło zaledwie kilka godzin po weselu w Gamlitz. Od 2014 r. Rosja nie przestała łamać prawa międzynarodowego i nadal okupuje Krym. Co więcej, rozszerza presję militarną na Ukrainę w rejonie Morza Azowskiego (szerzej piszemy o tym w tekście poniżej), a jej zdolności do prowadzenia działań hybrydowych wobec Zachodu rosną. Mimo to Putin może liczyć na gościnę w stolicach państw, które pełnią kluczową rolę w UE.
Wpływowy niemiecki analityk Stefan Meister z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej przekonuje, że RFN buduje coś na wzór dyplomacji transakcyjnej wobec Kremla. „Spotkanie (w Mesebergu – red.) to punkt zwrotny w relacjach niemiecko-rosyjskich. Choć konflikt na Ukrainie pozostaje nierozwiązany, takie tematy, jak Nord Stream 2, wojna w Syrii, porozumienie z Iranem i amerykańska polityka handlowa pod rządami prezydenta Donalda Trumpa wymagają pragmatycznej polityki w interesie obu stron” – napisał w swoim komentarzu Meister.
Jego zdaniem Niemcy nie zamierzają zmieniać krytycznego stanowiska wobec działań Rosji wymierzonych w Ukrainę. „W tej nowej fazie relacji niemiecko-rosyjskich obie strony będą działać zgodnie z własnym interesem bez chodzenia na zbyt wiele kompromisów, zwłaszcza dotyczących kwestii fundamentalnych” – pisze politolog. Meister uprzedza też, że Putin to twardy negocjator i rząd w Berlinie „nie powinien iść na ustępstwa, które uderzałyby w jego interesy, zwłaszcza dotyczące relacji z unijnymi partnerami”.
O tym, co znaczy działanie zgodne „z własnym interesem”, można było się przekonać w sobotę. Merkel rozmawiała z Putinem o sytuacji wokół syryjskiej prowincji Idlib, ale koncentrując się na perspektywie niemieckiej. Kanclerz doskonale wie, że Rosja jest w stanie sterować temperaturą sporu wokół tego kontrolowanego przez rebeliantów regionu i tym samym wpływać na rozmiar potencjalnej katastrofy humanitarnej i wielkości fali uchodźców, która po niej może pojawić się w Europie (przede wszystkim w Niemczech), wpływając na spadek popularność Merkel i chadecji.
Prasa w USA zdefiniowała nowe stosunki między Merkel i Putinem jako sytuację, w której obaj politycy nie są ani wrogami, ani przyjaciółmi. Są wrogami i przyjaciółmi jednocześnie (frienemy). Według „New York Timesa” niemiecka kanclerz nigdy nie dążyła do budowania znajomości opartej na „chemii”, tylko na „regułach”. Z kolei Putin postrzega ją jako polityka „transakcyjnego”. Spotkanie w Mesebergu ma te „transakcje” ułatwić.
Przyjazd Putina jest pierwszą bilateralną wizytą w Niemczech od czasu aneksji Krymu w 2014 r. W 2017 r. prezydent uczestniczył w Hamburgu w szczycie G-20. Merkel spotkała się z nim również niedawno w Soczi. Spotkań na najwyższym szczeblu było jednak w ostatnim czasie znacznie więcej. Pod koniec lipca Merkel gościła rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa i szefa Sztabu Generalnego Walerija Gierasimowa, który jest na unijnej liście sankcji i ma zakaz wjazdu do państw Wspólnoty za operacyjne przeprowadzenie aneksji Krymu i powołanie separatystycznych republik na Donbasie. Te ocieplenie relacji na linii Berlin – Moskwa antycypuje nie tylko świat polityki i wojska, ale przede wszystkim rynek. Wymiana handlowa między RFN i Rosją w ubiegłym roku – po okresie spadków – wzrosła do ponad 57 mld euro.
Postępujące zbliżenie niemiecko-rosyjskie największy niepokój wywołuje w Kijowie. W 2014 r. Ukraina zdecydowała się oprzeć swoje relacje na zbliżeniu z Berlinem, kosztem kontaktów z sąsiadami, w tym z Polską. Prezydent Petro Poroszenko uczynił ministrem dyplomacji dotychczasowego ambasadora w RFN Pawła Klimkina, dysponującego nad Renem znakomitymi kontaktami. Twarde postawienie na ten sojusz na dłuższą metę nie przyniosło jednak oczekiwanych rezultatów, choć to właśnie dzięki determinacji Merkel udało się nałożyć i utrzymać do dziś unijne sankcje na Rosję.
Teraz jednak ukraińscy politycy obawiają się, że za kryzys w relacjach niemiecko-amerykańskich zapłaci Ukraina, np. zmiękczeniem zachodniego stanowiska wobec aneksji Krymu. – Budowa relacji z Niemcami nie mogła być pomyłką. To najważniejsze państwo Europy – mówił w niedawnej rozmowie z DGP Serhij Korsunski, dyrektor Akademii Dyplomatycznej przy ukraińskim MSZ. – Jednocześnie – powiem to jako ekspert, to nie jest stanowisko MSZ – uważam, że w ostatnich latach zbyt mało uwagi poświęcaliśmy relacjom z sąsiadami. Najbliżsi sąsiedzi najlepiej rozumieją czynnik rosyjskiej ekspansji – przyznawał.
Kijów wkrótce będzie miał okazję, by spróbować przekonać Amerykanów co do niecelowości zmiękczenia stanowiska wobec Rosji. Do ukraińskiej stolicy z okazji przypadającego 24 sierpnia święta niepodległości przyleci doradca Trumpa do spraw bezpieczeństwa John Bolton. Nad Dnieprem ma zostać przyjęty m.in. przez prezydenta Poroszenkę. Wcześniej jednak spotka się w Genewie z rosyjską delegacją, by omówić dalszy rozwój relacji amerykańsko-rosyjskich po szczycie prezydentów obu państw w Helsinkach.