Kilkadziesiąt tysięcy osób zgromadziło się w piątek w centrum stolicy Armenii, Erywania na znak poparcia dla premiera Nikola Paszyniana. W piątek mija sto dni, od kiedy Paszynian doszedł do władzy na fali demonstracji pod hasłami walki z korupcją i kumoterstwem.

"To jest demonstracja narodowej jedności, nie ma dziś linii podziału - policja, krajowe służby bezpieczeństwa, społeczeństwo, naród, wojsko, siły zbrojne, organy rządowe i rząd są po tej samej stronie" - zwrócił się do zebranych, podsumowując sto dni swych rządów. Mityng zorganizowano na placu Republiki, w tym samym miejscu, gdzie wiosną odbywały się wielotysięczne demonstracje.

W przeddzień wiecu podczas spotkania z dziennikarzami premier zapowiedział szybsze wdrażanie reform w kraju. "Wkraczamy w nowy etap, którego istotą jest wdrożenie poważnych reform, by stworzyć nową przestrzeń dla naszego kraju i gospodarki" - oświadczył, nie podając jednak szczegółów dotyczących planowanych reform.

Eksperci wskazują, że w czasie stu dni rządów tego byłego dziennikarza i lidera opozycji największe sukcesy odniesiono w walce z korupcją. "Władze nie zamieniły jednego łapówkarza na drugiego" - wskazuje politolog Owanes Igitjan.

Od maja organy ścigania przeprowadziły kilka operacji wymierzonych w byłych liderów i osoby z nimi powiązane. O wystąpienie przeciwko ładowi konstytucyjnemu został oskarżony były prezydent Robert Koczarian; zarzut próby obalenia ustroju usłyszał także generał Jurij Chaczaturow, sekretarz generalny Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB). Obaj oskarżeni, których wypuszczono z aresztu, uznali postawione im zarzuty za "zwykłe prześladowanie polityczne". Wkrótce potem szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow ostrzegł nowe władze Armenii przed "prześladowaniem poprzedników".

Na wniosek Paszyniana prezydent Armen Sarkisjan odwołał też szefa armeńskiej policji Wladimira Gaspariana i dyrektora krajowej służby bezpieczeństwa Georgiego Kutojana.

Jak zaznacza rosyjska redakcja BBC, dawne kadry wciąż pozostają u władzy w wielu resortach, co pozwala im na dalsze wywieranie wpływu na sytuację w kraju i utrudnia przeprowadzenie reform.

"Obawiano się, że dojdzie do załamania systemu państwowego, że Nikol Paszynian nie poradzi sobie z polityką zagraniczną, dlatego że ma mało doświadczenia. Ale okazało się inaczej. Nie można powiedzieć, że wszystko zrobił bezbłędnie, ale udało mu się ulepszyć rządzenie państwem w tej niezwykle trudnej sytuacji" - twierdzi Igitjan.

Od czasu objęcia urzędu Paszynian złożył wizyty m.in. w Brukseli i Moskwie, gdzie zapewniał, że Armenia ma stabilną administrację. Na spotkaniu z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem w Soczi podkreślał, że społeczeństwo Armenii jest zgodne co do konieczności rozwijania stosunków z Rosją. Dziękował też za "zrównoważone stanowisko, jakie Rosja zajęła w toku kryzysu" w Armenii.

Politolog Mikael Zoljan zauważa, że nowa władza w Armenii jeszcze nie zdążyła utworzyć nieformalnych kanałów komunikacji z Moskwą, które jego zdaniem są bardzo ważne w stosunkach z Rosją, a poprzednie kanały nie są wykorzystywane lub nawet działają na niekorzyść obecnych rządzących. Według Zoljana polityka zagraniczna Armenii nie zmieni się, bez względu na to, kto będzie sprawował urząd premiera. "Główny problem Armenii to Górski Karabach i Turcja. Kłótnie z Rosją nie są korzystne dla Armenii" - podkreśla.