Około 2 tys. osób, głównie studentów, zebrało się w środę w dawnej stolicy Birmy, Rangunie, aby upamiętnić 30. rocznicę protestów demokratycznych w tym kraju, znanych jako "powstanie 8888", zakończonych krwawym przejęciem władzy przez wojskową juntę.

Teren uniwersytetu Rangun został otoczony czerwonymi flagami z białą gwiazdą i żółtym "walczącym pawiem" - symbolem Narodowej Ligii na rzecz Demokracji (NLD), partii, która pomogła zaistnieć byłej opozycjonistce, a obecnie przywódczyni Birmy Aung San Suu Kyi.

Na specjalnie przygotowanej scenie pojawili się byli przywódcy protestu, wspominając swoją walkę z juntą wojskową, która po raz pierwszy przejęła władzę w Birmie w wyniku zamachu stanu w 1962 roku.

"Po trzydziestu latach my, studenci, wróciliśmy ponownie, ale niektórym nie udało się wrócić" - ubolewał lider protestów z 1988 roku Min Ko Naing.

W 1988 r. armia krwawo stłumiła studenckie protesty przeciwko dyktaturze Ne Wina, którego "birmańska droga do socjalizmu" zrujnowała kraj. Żołnierze otworzyli ogień do tłumu, zabijając kilka tysięcy osób.

Dwa lata później zorganizowano wybory, w których 80 proc. głosów zdobyła powstała na fali protestów NLD. Wojsko nie uznało jednak wyniku wyborów i zamknęło Aung San Suu Kyi w areszcie domowym, w którym przebywała przez większość czasu do 2010 roku.

Na ponowne wybory wojskowi zezwolili dopiero w 2010 r., lecz NLD zbojkotowała głosowanie. Zwyciężyła wówczas zbliżona do armii Partia Związku Solidarności i Rozwoju (USDP), która wprowadziła liczne reformy.

W 2015 roku, w pierwszych pełnych i wolnych wyborach parlamentarnych, Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD) zdobyła kontrolę nad parlamentem i rządem. Suu Kyi pełni w nim wpływową funkcję szefowej MSZ i jest powszechnie uważana za faktyczną przywódczynię kraju.

Jak zauważa agencja AFP niewiele osób w Birmie spodziewa się zmiany rządu w następnych wyborach, które zaplanowano na 2020 r.

"Nie podoba mi się rząd NLD, ponieważ jej politycy nie mają zdolności do zarządzania krajem i złamali swoje obietnice." - powiedział cytowany przez AFP uczestnik protestów z 1988 r. Cho Aye, ale jak dodał "nie podoba mi się też wojsko, dlatego przyjechałem tutaj, aby wesprzeć studentów". (PAP)

ron/ mal/