Reformę popiera tylko co dwudziesty Rosjanin. Władimir Putin dystansuje się od planowanych zmian. Ale i tak będą one głównym tematem kampanii przed wyborami lokalnymi 9 września.
Czerwcowa zapowiedź podwyższenia wieku emerytalnego wywołała w Rosji trwającą do dziś falę niezadowolenia. Efekt? Najwyższy od początku wieku odsetek obywateli deklarujących chęć udziału w ulicznych manifestacjach. A to nie wszystkie zmiany uderzające w poczucie bezpieczeństwa zwykłych Rosjan. W piątek prezydent Władimir Putin podpisał ustawę podwyższającą VAT.
Z różnych sondaży opublikowanych w ostatnim czasie przez Fundację Opinia Publiczna i Instytut Lewady płynie kilka niekorzystnych dla Kremla wniosków. Prezydenturę Putina pozytywnie ocenia 67 proc., a negatywnie – 32 proc. ankietowanych – to najgorszy wynik od grudnia 2013 r., który oznacza zarazem zniwelowanie efektu wywołanego euforią po aneksji Krymu. Działalność rządu jest oceniana jeszcze gorzej; gabinet ma 37 proc. zwolenników i 62 proc. przeciwników – to z kolei najgorszy wynik od marca 2006 r. Kremlowska Jedna Rosja (JeR) ma 33 proc. zwolenników, najmniej od 11 lat.
37 proc. Rosjan deklaruje chęć udziału w protestach przeciwko reformie emerytalnej, której ostateczna wersja ma zostać uchwalona we wrześniu, tuż po wyborach lokalnych. Socjologowie mówią, że potencjał protestacyjny jest najwyższy od przełomu 1999/2000. Tylko co dwudziesty ankietowany mówi, że popiera planowane zmiany, choć w gruncie rzeczy zbliżają one Rosję do światowej normy. Podstawowa stawka VAT wzrosła z 18 do 20 proc., a wiek emerytalny ma być podwyższany stopniowo, aż osiągnie 63 lata dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn (obecnie wynosi on odpowiednio 55 i 60 lat).
Rosjanie narzekają, że w części regionów średnia długość życia mężczyzn będzie niższa niż bariera wieku emerytalnego. W skali Rosji, według danych za 2015 r., oczekiwana długość życia dla panów zbliża się do 66 lat, ale na Czukotce, w Tuwie i Żydowskim Obwodzie Autonomicznym osiąga 58–59 lat. Choć Kreml spodziewał się fali niezadowolenia – dlatego plany zostały ogłoszone tego samego dnia, gdy rosyjska kadra pokonała w meczu otwarcia Arabię Saudyjską 5:0 – jej skala przerosła oczekiwania. Podziały dały się dostrzec nawet w JeR, zazwyczaj prezentującej obraz zdyscyplinowanych wykonawców woli prezydenta i rządu.
Z funkcji zastępcy sekretarza partii dymisję złożył znany polityk Siergiej Żelezniak, który wcześniej zbojkotował parlamentarne głosowanie nad reformą emerytalną. Po wakacjach ugrupowanie podejmie decyzję, czy i jak ukarać poseł Natalję Pokłonską, która jako jedyna deputowana JeR głosowała za odrzuceniem zmian w pierwszym czytaniu. Ewentualne wyrzucenie Pokłonskiej byłoby dużą nowością, ponieważ była prokurator Krymu w 2014 r. była jedną z twarzy aneksji ukraińskiego półwyspu, za co została nagrodzona umieszczeniem na listach wyborczych.
Kreml w przypadku niepopularnych decyzji stara się, by nie był z nimi kojarzony prezydent Putin. Rolę zderzaka w takich sytuacjach ma pełnić premier Dmitrij Miedwiediew. Dlatego Putin przekonuje, że decyzję podjął rząd, a on sam nie jest nią zachwycony. – Żaden z różnych wariantów związanych z podwyższeniem wieku mi się nie podoba. I zapewniam, że i w rządzie mało jest ludzi, którym się to podoba, o ile w ogóle tacy są – przekonywał przed dwoma tygodniami.
Do protestów przeciwko reformie włączyli się w lipcu komuniści Giennadija Ziuganowa. Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej (KPRF) jest uznawana za koncesjonowaną opozycję. Często protestuje przeciwko poszczególnym krokom władz, ale w najważniejszych aspektach popiera politykę Kremla. Tym razem pod czerwonymi flagami KPRF zgromadziła kilkanaście tysięcy ludzi.
– Ta rządowa ustawa to ludożerstwo, które destabilizuje całe społeczeństwo. Nie tylko jesteśmy jej kategorycznie przeciwni, ale zwrócimy się do całego państwa i zaproponujemy ogólnonarodowe referendum w tej sprawie. Bo dotyczy ona każdego człowieka bez wyjątku – deklarował Ziuganow. Politolodzy mają dwie interpretacje. Albo komuniści postanowili poprawić pozycję sondażową przed wyborami lokalnymi, albo dostali zadanie skanalizowania niezadowolenia społecznego tak, by nie skorzystał na nim lider pozaparlamentarnej opozycji Aleksiej Nawalny. Jedno zresztą nie wyklucza drugiego.