Napływ przybyszów z Afryki podsycający polityczne nastroje jest pierwszym poważnym sprawdzianem dla premiera Pedro Sáncheza.
Chociaż Hiszpania od lat jest celem dla migrantów próbujących nielegalnie przedostać się do Europy z kontynentu afrykańskiego, to rosnąca w ostatnim czasie liczba przybyszów powoduje polityczne wrzenie na Półwyspie Iberyjskim. To pierwsze poważniejsze kłopoty lidera hiszpańskich socjalistów, który rządzi krajem niespełna dwa miesiące.
Objęcie przez Sáncheza fotela premiera zbiegło się w czasie z powrotem tematu migracji na europejską agendę. Gdy na początku czerwca nowy antymigracyjny rząd we Włoszech odmówił przyjęcia statku z uratowanymi na morzu migrantami, gabinet nowego premiera zdecydował, że Aquarius z ponad 600 osobami na pokładzie zawinie do portu w Walencji. Mimo że decyzja w przeważającej mierze spotkała się w Europie i w samej Hiszpanii z dużą przychylnością, to pojawiły się głosy, że przyjęcie statku było swoistym zaproszeniem dla migrantów. Do takiego rozwiązania nie jest też przekonany unijny komisarz do spraw migracji Dimitris Awramopulos, który w piątek złożył wizytę w Madrycie. – Hiszpania zareagowała bardzo pozytywnie, ale nie może iść tą drogą – przyznał w wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika „El País”.
Hiszpania od czerwca jest najczęściej obieranym celem podróży przez migrantów. To oczywiście efekt gestu wykonanego przez hiszpański rząd w stronę migrantów. Ale jeszcze bardziej – uszczelnienia pozostałych dwóch najczęściej uczęszczanych do tej pory szlaków przez Morze Śródziemne: do Włoch i na greckie wyspy. W efekcie w czerwcu hiszpańską granicę przekroczyło 6,4 tys. osób – o 166 proc. więcej niż w czerwcu przed rokiem. Opinię publiczną szokowały zdjęcia setek afrykańskich migrantów szturmujących granicę wokół Ceuty. To miasto stanowi jedną z dwóch hiszpańskich enklaw w Afryce, co sprawia, że Hiszpania jako jedyny kraj europejski ma granicę lądową na kontynencie afrykańskim. Do tej pory była ona postrzegana jako najlepiej strzeżona na świecie. Ale wrażenie mogło być inne, gdy na okalający Ceutę ponad sześciometrowy płot szturm przypuściło niemal 800 osób. Hiszpańskie służby nie były w stanie poradzić sobie z nacierającymi na ogrodzenie mężczyznami, w wyniku ataku rannych zostało 15 policjantów. Granicę Europy przekroczyło 600 przybyszów.
Po szturmie 800 osób na płot wokół Ceuty rannych było 15 policjantów
Kolejny rekord padł pod koniec lipca, gdy w ciągu jednego dnia łodziami do hiszpańskiego wybrzeża przybyło tysiąc migrantów. Chociaż presja na Hiszpanię rośnie, to wciąż sytuacja jest nieporównywalna z kryzysem sprzed trzech lat. Podczas gdy w czerwcu tego roku unijna agencja Frontex łącznie odnotowała niewiele ponad 13 tys. nielegalnych przekroczeń zewnętrznych granic Wspólnoty, w rekordowym październiku 2015 r. do Europy przybyło prawie 434 tys. osób.
Komentatorzy przewidują, że kłopoty z przybyszami mogą zmienić podejście Hiszpanii – która do tej pory miała opinię kraju umiarkowanego – do kwestii migracji. Zwłaszcza że dostarczają one argumentów politycznym przeciwnikom hiszpańskiego rządu. – Miliony Afrykańczyków czekają, by przedostać się do Europy i choć jest to politycznie niepoprawne, musimy jasno powiedzieć, że nie możemy dać im wszystkim dokumentów – krytykował ostatnio Pablo Casado, lider Partii Ludowej, której władzę w kraju odebrało niedawno ugrupowanie Sáncheza.
Lawinowy napływ migrantów sprawił, że przez lata neutralni Włosi w ostatnich wyborach poparli silnie antymigracyjną opcję. Jedną z pierwszych decyzji rządu zwycięskich Ligii Północnej i Ruchu Pięciu Gwiazd było zamknięcie włoskich portów na statki z uratowanymi migrantami. Rzym położył też duży nacisk na współpracę ze służbami libijskimi, co w efekcie bardzo utrudniło nielegalną migrację na centralnym odcinku Morza Śródziemnego.
Tymczasem hiszpański premier pozostaje niezdecydowany. Może trzymać się swojej polityki otwartych drzwi bądź przyjąć twardsze stanowisko wobec migrantów. Cokolwiek wybierze, politycznie ma dużo do stracenia. Sytuacja nie jest prosta, biorąc też pod uwagę, że sojusznicy Sáncheza w parlamencie ostatnio wycofali poparcie dla jego propozycji dotyczących hiszpańskiego budżetu. To pokazało, jak bardzo krucha może być przyszłość jego mniejszościowego rządu.
Z pomocą hiszpańskiemu premierowi przyszła Komisja Europejska, która przekazała już blisko 26 mln euro wsparcia, a w związku z piątkową wizytą komisarza Awramopulosa w Hiszpanii zadeklarowała kolejne 3 mln euro.
Ale klucz do powstrzymania napływu migrantów leży poza Hiszpanią – w Maroku i Tunezji. Dlatego Bruksela ma wkrótce przekazać tym krajom 55 mln euro na wzmocnienie straży przybrzeżnej. Awramopulos uważa, że to nie wystarczy, i zapowiada kolejne transze jesienią tego roku.
Coraz mniej nielegalnych przybyszów przekracza granice UE
W pierwszej połowie 2018 r. łączna liczba osób, które nielegalnie przekroczyły granice UE, wyniosła 60 430 – podaje Frontex. To o niemal o połowę mniej niż w tym samym okresie w zeszłym roku.
W czerwcu do Europy dotarło 13 100 przybyszów, co z kolei oznacza, że liczba migrantów zmniejszyła się o 56 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem rok temu.
Szlak przez zachodnie Morze Śródziemne był najbardziej uczęszczanym w czerwcu. Nielegalnie granice Hiszpanii przekroczyło 6400 osób, wśród nich najwięcej było Marokańczyków, Gwinejczyków i Malijczyków. W pierwszym półroczu było to 14 700 osób.
Przez centralne Morze Śródziemne do Włoch tą drogą w czerwcu przybyły 3 tys. osób – o 87 proc. mniej niż w tym samym miesiącu przed rokiem. Jedną trzecią migrantów stanowili Tunezyjczycy i Erytrejczycy. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku szlak przemierzyło 16 100 osób, o 81 proc. mniej niż przed rokiem.
Szlakiem przez wschodnie Morze Śródziemne w czerwcu na greckie wyspy przybyło zaledwie 3600 migrantów, co stanowi jedną trzecią liczby sprzed miesiąca. Coraz więcej osób przekraczających nielegalnie granicę lądową pomiędzy Grecją a Turcją w ostatnich miesiącach przełożyło się jednak na to, że szlak pozostawał najczęściej wybieranym przez migrantów w pierwszej połowie tego roku – łącznie przemierzyło go 24 300 osób. Podróżują nim do Europy głównie Syryjczycy i Irakijczycy.