Kandydat PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy Rafał Trzaskowski wraz z trzema uczestniczkami powstania warszawskiego zaapelował w piątek o delegalizację Obozu Narodowo-Radykalnego; według nich podczas marszu 1 sierpnia, ONR nawoływał do nienawiści.

Stołeczny ratusz podjął w środę decyzję o rozwiązaniu marszu Obozu Narodowo-Radykalnego, który miał przejść z ronda Dmowskiego na pl. Zamkowy. Jej powodem - jak informowało w środę na Twitterze miasto - były "flagi i koszulki uczestników z symboliką nawiązującą do organizacji propagujących ustrój totalitarny".

Szef MSWiA Joachim Brudziński uznał decyzję władz Warszawy za "niezrozumiałą". Jak pisał na Twitterze, z informacji przekazanych mu przez policję wynikało, że powodem rozwiązania marszu była "koszulka jednego z uczestników z sierpem i młotem". Według niego taki powód jest "totalnie od czapy".

"Pierwszego sierpnia byliśmy świadkami rażących incydentów na ulicach Warszawy. Marsz ONR-u, znowu hasła faszystowskie, znowu nawoływanie do nienawiści. Chciałem jasno powiedzieć, że stolica, miasto dwóch powstań - w getcie i powstania warszawskiego - to miejsce, w którym nie ma miejsca na faszyzm i rasizm" - powiedział Trzaskowski. Podkreślił, że takie zachowania można albo potępiać, albo dawać na nie przyzwolenie. "Tutaj nie ma odcieni szarości" - oświadczył.

W konferencji prasowej, obok Trzaskowskiego, udział wzięły również trzy uczestniczki powstania warszawskiego.

"W imieniu moich kolegów, żądamy rozwiązania ONR-u" - powiedziała Hanna Stadnik. Według niej, przyzwolenie na dalsze funkcjonowanie tej organizacji może doprowadzić do powstanie "drugiego hitleryzmu". "Na to nie możemy pozwolić" - podkreśliła. Anna Przedpełska-Trzeciakowska dodała, że rocznicę powstania powinno się czcić w milczeniu, a nie poprzez wznoszenie haseł nawołujących - jej zdaniem - do nienawiści.

Z kolei Anna Jakubowska zwróciła uwagę na fakt, że członkowie ONR podczas środowego marszu posługiwali się znakiem Polski Walczącej. Według niej, młodzież trzeba nauczyć "samodzielnie myśleć", by nie ulegała "ani faszystowskim, ani bolszewickim metodom, które - według niej - usiłuje się wśród nich zaprowadzić". "Nie wierzę, że młody człowiek chce, żeby u nas był faszyzm (..) "Musimy im wytłumaczyć do czego to prowadzi" - oświadczyła.

Trzaskowski przypomniał na konferencji prasowej, że w przeszłości wraz z grupą posłów składał wniosek o delegalizację ONR-u.

Zapowiedział, że jeżeli wygra wybory, to w warszawskim ratuszu powstanie "komórka, która będzie się sprzeciwiać, dokumentować i walczyć ze wszystkimi przejawami rasizmu i faszyzmu". Dodał, że jej działalność będzie polegała zarówno na podejmowaniu odpowiednich kroków prawnych, jak i edukacji.

Rzecznik prasowy Obozu Narodowo-Radykalnego Michał Jelonek zapowiedział w czwartek, że ONR złoży do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz. Dodał, że od rozwiązania środowego zgromadzenia nie dostał żadnego potwierdzenia ani żadnej informacji, na jakiej podstawie to zrobiono.

Dyrektor stołecznego Biura Bezpieczeństwa i Zarzadzania Kryzysowego Ewa Gawor poinformowała w czwartek, że przyczyną rozwiązania środowego zgromadzenia był m.in. fakt, że zdaniem obecnych na marszu urzędników ratusza, "sposób ustawienia czoła pochodu i użycia flag nawiązywał do przemarsz z lat 30. włoskich faszystów i niemieckich nazistów".

Środowy marsz środowisk narodowych, który miał uczcić 74. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego, rozpoczął się na stołecznym rondzie Dmowskiego. Jego uczestnicy mieli przejść Al. Jerozolimskimi, Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem na pl. Zamkowy. Przy rondzie de Gaulle'a kordon policji zablokował przemarsz. Jak poinformował PAP Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji, przedstawiciel urzędu miasta dysponujący pełnomocnictwami prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz zdecydował o jego rozwiązaniu.