Lechowi Wałęsie w sprawie fałszowania przez SB akt TW "Bolek" przysługuje prawo złożenia subsydiarnego, czyli prywatnego aktu oskarżenia - powiedział PAP pełnomocnik prawny b. prezydenta Jan Widacki. Skorzystamy z tego prawa w najbliższych dniach - zapowiedział.

"Po zapoznaniu się z ostatnią decyzją o umorzeniu śledztwa przez prokuraturę IPN podjęliśmy decyzję o złożeniu do sądu subsydiarnego aktu oskarżenia w sprawie fałszowania przez funkcjonariuszy SB dokumentów dotyczących tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek" - powiedział PAP Widacki. Wyjaśnił, że subsydiarny akt oskarżenia przysługuje osobom pokrzywdzonym, którzy nie zgadzają się z umorzeniem danej sprawy przez prokuraturę.

Sprawa, w której złożono subsydiarny akt oskarżenia, toczy się jak każdy normalny proces karny, z tą różnicą, że oskarżycielem jest pokrzywdzony, a nie prokurator - gdyż sprawa toczy się z oskarżenia prywatnego, a nie publicznego.

"Będziemy się procesować dalej" - podkreślił w rozmowie z PAP Widacki, przypominając, że IPN - badając dokumenty TW "Bolek" - ustalił, że część z nich to fałszywki SB; a także poznał dane osobowe funkcjonariuszy SB, którzy je sporządzili.

"Chciałbym zwrócić uwagę, że kiedy prokuratorzy wszczynali śledztwo w tej sprawie, to od początku wiedzieli, że jak znajdą się fałszywe dokumenty to sprawa będzie przedawniona. To oznacza, że naruszono prawo, bo kodeks mówi wyraźnie, że jeżeli coś jest przedawnione, to się postępowania nie wszczyna. W mojej ocenie wszczęli je po to, żeby kuchennymi drzwiami jeszcze raz przeprowadzić lustrację Lecha Wałęsy" - mówił mecenas.

"To śledztwo IPN miało wykazać nie to, czy Wałęsa podpisywał czy nie podpisywał jakieś dokumenty, ale czy funkcjonariusze SB je fałszowali" - podkreślił Widacki.

Sprawa dotyczy umorzonego po raz drugi na początku lipca br. śledztwa ws. podrobienia przez Służbę Bezpieczeństwa akt TW "Bolek". W ocenie prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku takiego przestępstwa nie popełniono. Śledczy uznali, że 53 dokumenty z teczek TW "Bolek", w tym zobowiązanie Lecha Wałęsy do współpracy z SB, pokwitowania odbioru pieniędzy i doniesienia agenturalne - są autentyczne. Niezależnie od tego podrobienie stwierdzono m.in. w odniesieniu do sześciu dokumentów, ale śledztwo w tej sprawie umorzono, bo doszło do przedawnienia czynów.

Z przedawnieniem tych czynów nie zgadzają się pełnomocnicy byłego prezydenta, traktując je jako "zbrodnię komunistyczną".

O konieczności kontynuacji postępowania w tej sprawie zdecydował na początku roku Sąd Rejonowy w Gdańsku. Sprawa podrobienia przez funkcjonariuszy SB na szkodę Lecha Wałęsy dokumentów umieszczonych w teczce personalnej i teczce pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek" dotyczy lat 1970-74.

"Przyczyną umorzenia śledztwa było stwierdzenie, że wskazanego wyżej czynu nie popełniono" - stwierdził prokurator. Decyzję o umorzeniu - jak podał IPN 13 lipca br. - podjęto na podstawie zgromadzonego w sprawie "obszernego materiału dowodowego".

IPN ocenił za autentyczne 53 dokumenty z teczek TW "Bolek". Ustalił, że w sześciu innych dokumentach SB "przerobiła" je w ten sposób, że przyjmując doniesienia sporządzone własnoręcznie przez tajnego współpracownika opatrzyli je pseudonimem "Bolek". W śledztwie ustalono też jeden dokument - doniesienie napisane przez tajnego współpracownika, którego odpis zrobił funkcjonariusz SB i podpisał go pseudonimem "Bolek". W podobny sposób został przerobiony dokument w postaci informacji sporządzonej przez funkcjonariusza SB z rozmowy przeprowadzonej z TW, którą funkcjonariusz opatrzył pseudonimem "Bolek".

W tym zakresie - jak informuje IPN - "śledztwo zostało umorzone wobec upływu terminu karalności tych czynów".

Po raz pierwszy pion śledczy IPN umorzył śledztwo ws. podrobienia przez SB akt TW "Bolek" w czerwcu 2017 roku. Wtedy IPN także ocenił, że dokumentacja dotycząca Lecha Wałęsy jest autentyczna, co potwierdziła opinia Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Była to opinia z zakresu pisma porównawczego dot. dokumentów z teczek TW Bolek - personalnej i pracy - i zawartych w nich dokumentów z lat 1970-76. Teczki te zostały odnalezione w 2016 r. w domu byłego ministra spraw wewnętrznych PRL Czesława Kiszczaka.

Zgodnie z postanowienia gdańskiego sądu, prowadzący śledztwo musieli uzupełnić materiał dowodowy m.in. o opinię biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna w Krakowie. Mieli oni jeszcze raz spojrzeć na dodatkowy materiał dowodowy.

Wałęsa neguje autentyczność dokumentów przejętych w 2016 r. przez IPN od wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku i stanowczo też zaprzecza, by kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem SB.

W maju ub. roku jego pełnomocnicy prawni przedstawili opinię kryminalistyczną, która - ich zdaniem - podważa ustalenia Instytutu Ekspertyz Sądowych w tej sprawie. Pion śledczy IPN zaznaczał jednak wówczas, że nie jest to jednak opinia w świetle przepisów kodeksu postępowania karnego, a ustalenia biegłych powołanych w śledztwie pozostają aktualne.