Antyimigracyjne przepisy przedstawiane jako pakiet do walki z George’em Sorosem to główna kość niezgody na linii Bruksela – Budapeszt.
Zanim węgierski parlament udał się na wakacje, zdążył w piątek uchwalić ustawy, które przysporzą Budapesztowi kolejnych problemów w relacjach z Unią Europejską.
W piątek ostatecznie zdelegalizowano nad Balatonem bezdomność. Po raz pierwszy uczyniono to w 2013 r., kiedy za uporczywe przebywanie w miejscach publicznych przewidziano karę grzywny. Prawo w zasadzie pozostało martwe, bo ściganie bezdomnych pozostawiono w gestii samorządów. Teraz za bezdomność będzie można trafić do więzienia, a władze lokalne nie będą miały w tej kwestii pola manewru. Z drugiej strony państwo obiecało pomoc, ale nie jest do końca jasne, na czym miałaby ona polegać. Jednym z pomysłów może być przymuszenie do korzystania z interwencyjnych prac publicznych, czyli systemu, który stał się na Węgrzech dominującą formą zatrudnienia osób biednych.
Na poziomie europejskim więcej problemów mogą jednak przysporzyć zmiany w polityce migracyjnej. Choćby ustawa wprowadzająca 25-proc. podatek imigracyjny. Będzie on odprowadzany od darowizn, które otrzymują organizacje pozarządowe pomagające imigrantom i uchodźcom. Środki mają być przeznaczone na utrzymanie płotu na granicy Węgier z Serbią. To część przyjętego w czerwcu pakietu „Stop Soros”, na który składa się dziewięć ustaw.
Penalizuje się w nich „wspieranie nielegalnej imigracji”. Najbardziej kontrowersyjny zapis przewiduje karę do roku pozbawienia wolności dla każdego, kto dostarcza narzędzi umożliwiających popełnienie przestępstwa bądź też prowadzi w tym zakresie »regularne działania«” – chodzi zatem przede wszystkim o organizacje pozarządowe. Poza tym zapisano, że na status uchodźcy na Węgrzech nie może liczyć nikt, kto po drodze przekroczył terytorium państwa uznanego za bezpieczne, np. Turcję czy Serbię.
Także w piątek uchwalono zapisy formalnie dotyczące ochrony życia prywatnego osób publicznych, praktycznie zaś delegalizujące możliwość protestowania pod domami polityków pod karą pozbawienia wolności do lat dwóch. Projekt ustawy wyszedł z rządzącego Fideszu, ale znalazł zwolenników także po stronie opozycji. Znaczną część opisywanych zmian przyjęto dzień po informacji, że Komisja Europejska zdecydowała o skierowaniu do Trybunału Sprawiedliwości UE sprawy przeciwko Budapesztowi za wspomniany pakiet Sorosa, uznając, że stoi on w sprzeczności z prawem unijnym.
Wniosek skierowano kilka tygodni przed głosowaniem w europarlamencie raportu komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, wzywającego do uruchomienia art. 7 Traktatu o UE wobec Węgier ze względu na systemowe zagrożenie praworządności. Węgrzy jak mantrę powtarzają, że kroki prawne przeciwko Budapesztowi to wywieranie nacisku, sprzyjanie Sorosowi i nielegalnym imigrantom. W niedawnym wywiadzie szef węgierskiego MSZ Péter Szijjártó powiedział, że Budapeszt musi być gotowy na wybuch kryzysu migracyjnego o większej skali niż ten z 2015 r., a doświadczenie sprzed trzech lat pokazało, że Węgrzy mogą w takim wypadku liczyć tylko na siebie.
Fidesz liczy, że konflikt z Brukselą nie będzie eskalował ze względu na zmianę narracji zachodnioeuropejskich polityków w sprawie polityki migracyjnej, w tym odejście od systemu kwotowego rozdziału migrantów. W tym konkteście Węgrzy przypominają wiele ciepłych słów pod adresem premiera Viktora Orbána po czerwcowym szczycie UE, a także ogólne nastroje w Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Fidesz, i zbliżające się wybory do PE, które nie sprzyjają konfliktom wewnątrz największej frakcji europarlamentarnej. Dlatego Orbán liczy, że wejście Brukseli na wojenną ścieżkę z Budapesztem wciąż jest mało prawdopodobne.