Izraelski politolog i szef działu opinii Jerusalem Post Seth Frantzman: W Izraelu zawsze będą ludzie obarczający Polskę współodpowiedzialnością za Holokaust. W tym przypadku po prostu może nie być kompromisu i to też jest w porządku
Polska zniosła karę więzienia za przypisywanie Polakom zbrodni nazistowskich Niemiec, co z zadowoleniem przyjął izraelski premier Benjamin Netanjahu. Jak to się stało, że obie strony zrobiły krok wstecz?
Nowelizacja ustawy o IPN wywołała olbrzymi skandal. To zrozumiałe, że premierzy Izraela i Polski kilka miesięcy później podjęli rozmowy i poszukali porozumienia, które przyniosło usunięcie przepisów mówiących o sankcjach karnych. To prawo było problematyczne dla obu stron i obie wykazały się ugodowością, która pozwoliła przywrócić dobre relacje. Ale ta sprawa to kwestia głównie relacji pomiędzy społeczeństwami polskim i żydowskim. Nie chodzi tu nawet o spór historyczny, lecz o to, czy doszło do próby wykorzystania prawa przeciwko otwartej dyskusji o odpowiedzialności za Holokaust.
Zniesienie sankcji karnych oraz wspólne stanowisko obu premierów chyba nie kończy problemu. W obu krajach ugoda spotyka się z krytyką. W Polsce padają słowa, że PiS ugiął się pod żądaniami Izraela. W Izraelu zarzuca się Netanjahu, że poddał się za wcześnie.
Nie uważam, by premier poddał się za wcześnie. Zawsze będą skrajni działacze w środowiskach żydowskich, którzy będą obarczać Polskę współodpowiedzialnością za Holokaust. W mediach społecznościowych, w internecie i w niektórych artykułach w prasie próbuje się przedstawiać Polaków jako współwinnych czy gorszych od Niemców. Niektórzy ludzie mają ekstremalnie antypolskie nastawienie. W Polsce też jest antysemickie podejście. Powinniśmy przyjąć, że niektórych ludzi nigdy nie uda się zadowolić. Są działacze, którzy na swój sposób widzą historię albo po prostu nie lubią Polski. Jakiekolwiek są ich motywacje, to mają oni poczucie, że Polska usiłuje negować Holokaust. I nawet gdyby Polska przyznała się do winy, to ich nie zadowoli. Polska ma dobry powód, by mówić „nie” w tej kwestii – bo Polacy sami byli pod okupacją i byli ofiarami. W tym przypadku po prostu może nie być kompromisu i to też jest w porządku. W każdych relacjach są sprawy, których nie można załatwić, w których różnice uniemożliwiają znalezienie porozumienia.
Przy ostatnim sporze padły ostre słowa i wzajemna niechęć jeszcze urosła. Jaka jest przyszłość polsko-izraelskich relacji?
Nie uważam, by stosunki pomiędzy państwami i relacje gospodarcze bardzo ucierpiały. Izrael ma wiele powodów, by chcieć mieć w Polsce przyjaciela. Warszawa jest częścią Grupy Wyszehradzkiej w Europie Wschodniej, która sprzyja Izraelowi w odróżnieniu od niektórych państw zachodnich. Ludzie, którzy nie chcą bliskich relacji z Polską, mają duży wpływ na media społecznościowe, ale żadnego na politykę i niewielki na gospodarkę. Powinniśmy odróżnić poziom stosunków państwowych i ekonomicznych od wymiaru międzyludzkiego. Tu zawsze będą ludzie o wrogim nastawieniu. Ostatnie kontrowersje wydobyły z ukrycia bardzo stare gniewne uczucia pomiędzy Polakami a Żydami. Ale dzięki temu wiemy, gdzie jesteśmy, i możemy być bardziej szczerzy wobec siebie. Mogłoby to wyjść nam na dobre, ale pod warunkiem, że obie społeczności będą chciały ze sobą rozmawiać.
Bardzo krytyczne stanowisko wobec nowelizacji ustawy o IPN zajął Instytut Yad Vashem, który podkreślił, że poprawki znoszą odpowiedzialność karną, ale nie odpowiedzialność cywilną.
Instytucje takie jak Yad Vashem są przeciwko wprowadzaniu prawa mówiącego, co ludzie mogą mówić o Holokauście. Co innego kwestia nazywana przez nie polską współodpowiedzialnością. Słyszymy o współodpowiedzialności Polaków za zbrodnie nazistowskie, ale tym, co powinniśmy słyszeć, jest to, czy Polacy byli współwinni zbrodni niemieckich. Bo gdy pada słowo „naziści”, nie ma mowy o Niemcach, jakby to nie oni byli winni, ale Polacy. To pokazuje, że Polska ma powody, by być wrażliwa na słowa. Gdy dorastałem, uczono mnie, że za Holokaust odpowiadają naziści. Gdy padała uwaga, że zrobili to Niemcy, odpowiadano, że nie możemy winić wszystkich Niemców. Gdy mówimy o współwinie Polaków, nikt nie mówi o nazistach. To niesprawiedliwe, bo to Niemcy byli odpowiedzialni, to oni wybrali Hitlera.