NIK zawarła ze swoim odpowiednikiem z Mińska umowę przewidującą, że obie instytucje będą dzieliły się ze sobą informacjami. Problem w tym, że KDK jest wykorzystywany przez władze do represjonowania środowisk niezależnych.

Porozumienie podpisane 29 maja przez prezesa Najwyższej Izby Kontroli Krzysztofa Kwiatkowskiego i przewodniczącego Komitetu Kontroli Państwowej (KDK) Leanida Anfimaua przewiduje również organizację szkoleń, a także wspólne kontrole.

NIK ma interes w tym, by współpracować z Białorusinami. Przykładem mogą być finansowane z polskich środków inwestycje w infrastrukturę poprawiającą stan środowiska w zlewni Bugu na pograniczu obu krajów. – Modernizacja oczyszczalni ścieków w Brześciu odbywała się z wykorzystaniem pieniędzy z polskiego Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Prawidłowość ich wydatkowania i osiągnięty efekt ekologiczny były sprawdzane w ramach wspólnej kontroli polsko-białorusko-ukraińskiej – mówi rzecznik NIK Ksenia Maćczak. Bez umowy taka kontrola nie byłaby możliwa.

Z drugiej jednak strony KDK to urząd wykorzystywany przez władze w Mińsku do prześladowania środowisk niezależnych. Robi to pod pozorem badania nieprawidłowości podatkowych.

– W relacjach z państwami autorytarnymi, takimi jak Azerbejdżan, Rosja czy właśnie Białoruś, zawsze trzeba brać pod uwagę czynnik polityczny. Mogą one skorzystać z każdego instrumentu, by uderzyć w działaczy demokratycznej opozycji. Trzeba zachowywać dużą ostrożność, zwłaszcza przy udostępnianiu danych – mówi DGP Aleś Bialacki, szef Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiosna” w Mińsku.

– Nasza umowa nie zostanie nigdy wykorzystana do takich celów, bo wymiana informacji nie dotyczy przypadków indywidualnych – zapewnia nasze źródło w NIK.

W 2011 r. działania Komitetu Kontroli Państwowej (KDK) doprowadziły do skazania na cztery i pół roku kolonii karnej znanego obrońcę praw człowieka Alesia Bialackiego. Wypuszczono go po trzech latach na fali ocieplania relacji Alaksandra Łukaszenki z Zachodem. Białoruskie ministerstwo sprawiedliwości na wniosek KDK zwróciło się wtedy o pomoc prawną do Warszawy i Wilna. Choć wcześniej szef MSZ Radosław Sikorski uczulał, że tego typu wnioski mogą służyć do walki z opozycją, polska prokuratura udzieliła informacji na temat rachunków bankowych szefa Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiosna”.
Krzysztof Kwiatkowski, obecny szef Najwyższej Izby Kontroli, stał wtedy na czele Ministerstwa Sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska. – Białoruskie KGB napisało wówczas do KDK, że zdobyło informacje, jakobym otrzymywał środki z zagranicy i przekazywał je opozycji – mówi DGP Aleś Bialacki. – Polska i Litwa udzieliły informacji, nie myśląc o tym, że mogą one posłużyć do uderzenia w całe środowisko białoruskich obrońców praw człowieka – wspomina kierownik Wiosny. Odpowiedzialny za udzielenie informacji dyrektor departamentu współpracy międzynarodowej Prokuratury Generalnej podał się wtedy do dymisji.
– Polska swoimi działaniami wielokrotnie udowadniała zaangażowanie w walkę o prawa białoruskich opozycjonistów. Tym bardziej chciałbym wyrazić żal za to, że to polska prokuratura przekazała białoruskim władzom informacje o polskim prywatnym koncie Alesia Bialackiego – mówił Kwiatkowski w 2011 r. na spotkaniu z żoną aktywisty Natallą Bialacką. Także minister Sikorski przepraszał Białorusinów za „karygodny błąd”.
Obecnie departament śledztw finansowych KDK interesuje się Alesiem Lipajem, założycielem jedynej na Białorusi niezależnej od władz agencji prasowej BiełaPAN oraz portalu Naviny.by. Przed trzema tygodniami funkcjonariusze KDK przeszukali mieszkanie Lipaja, po czym poinformowano o wszczęciu postępowania w sprawie domniemanego uchylania się od płacenia podatków od dochodów pozyskiwanych za granicą. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, także w tym przypadku informacji udzieliło Białorusinom jedno z państw UE (choć nie Polska).
– Władze korzystają z wielu instytucji, które teoretycznie nie mają nic wspólnego z polityką. Wojskowe komendy uzupełnień powołują aktywistów opozycji do armii, uniwersytety usuwają studentów, były nawet niezrealizowane na szczęście pomysły kierowania działaczy obywatelskich na przymusowe badania psychiatryczne – wskazuje Aleś Bialacki. – System w zależności od potrzeb może korzystać z tego czy innego instrumentu. KDK prowadzi regularne działania wymierzone w działaczy obywatelskich, obwiniając ich o przestępstwa podatkowe – dodaje.
– Umowa o współpracy między NIK a KDK nie może zostać wykorzystana do takich celów, bo zapisana w niej wymiana informacji nie dotyczy przypadków indywidualnych. Dlatego nie powinno się jej porównywać do historii z Bialackim – zapewnia nasze źródło w izbie. Zapytaliśmy także resort dyplomacji o jego stanowisko w sprawie porozumienia obu instytucji w kontekście wykorzystywania tej ostatniej instytucji do represji wymierzonych w opozycję.
„Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie było zaangażowane w procedurę zawierania umowy pomiędzy Najwyższą Izbą Kontroli a Komitetem Kontroli Państwowej Białorusi, w związku z czym nie będzie udzielać komentarzy w tej sprawie” – napisało nam biuro prasowe resortu.
– NIK wystąpiła do Ministerstwa Spraw Zagranicznych o opinię co do celowości współpracy z białoruskim urzędem kontroli. MSZ stwierdziło, że „nie ma przeciwwskazań do takiej współpracy”. Treść porozumień przygotowują urzędy podpisujące dane porozumienie. Stroną inicjującą jego zawarcie była strona białoruska – mówi rzecznik NIK Ksenia Maćczak.
Obie instytucje kontrolne mają już plany na przyszłość. Jak czytamy na stronie internetowej Najwyższej Izby Kontroli, izba i KDK „planują kontrole, które odpowiedzą na pytanie, co zrobić, żeby zwiększyć wymianę turystyczną między obydwoma krajami m.in. poprzez lepsze wykorzystanie szlaku na Kanale Augustowskim, którego części znajdują się na terenie Białorusi i Polski”. – Wspólne standardy umożliwiają porównanie wyników kontroli przeprowadzonych w tym zakresie w więcej niż jednym państwie – mówi Ksenia Maćczak.