Polskie sądy wymagały reformy i zmiany pokoleniowej, ale to, co robi PiS, nie jest reformą sądownictwa; sądy nie będą działały sprawniej, szybciej, nie będą bliżej ludzi - mówiła we wtorek w radiu Tok FM liderka Inicjatywy Polskiej Barbara Nowacka.

"Polskie sądy wymagały reformy, wymagały usprawnienia - i o tym wszyscy wiemy - że i reforma, i w pewnym sensie zmiana pokoleniowa też była konieczna. Tylko to, co robi PiS, nie jest reformą sądownictwa - one nie będą działały sprawniej, szybciej, nie będą bliżej ludzi. A zmiany pokoleniowej nie powinno się wymuszać ustawami, które się wrzuca niezgodnie z Konstytucją, tylko mechanizmami wewnętrznymi" - oceniła Nowacka.

Jej zdaniem, jeżeli nie będzie niezawisłych sądów, to bezpieczeństwo Polaków będzie zagrożone. "Sądy, które są upartyjnione, gwarantują jedno: że procesy nie będą bezstronne. Że każdy z nas, idąc ze sprawą, która wydaje się niepolityczna, ale przeciwko komuś z PiS-u, czy idąc do sądu pracy, a pracując w spółce skarbu państwa, nie będzie miał pewności, czy sędzia rozstrzygnie na korzyść prawa czy na korzyść PiS-u, tej spółki skarbu państwa, PiS-owskiego pracodawcy czy chociażby swojego kolegi lub koleżanki" - powiedziała.

Zaapelowała do słuchaczy, by wzięli udział w proteście, który odbędzie się we wtorek pod Sądem Najwyższym.

Zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym, która weszła w życie 3 kwietnia, w trzy miesiące od tego terminu, czyli 3 lipca, w stan spoczynku przechodzą z mocy prawa sędziowie SN, którzy ukończyli 65. rok życia. Mogą dalej pełnić swoją funkcję, jeśli w ciągu miesiąca od wejścia w życie nowej ustawy, czyli do 2 maja, złożyli stosowne oświadczenie i przedstawili odpowiednie zaświadczenia lekarskie, a prezydent RP wyrazi zgodę na dalsze zajmowanie przez nich stanowiska sędziego SN. W SN orzeka obecnie 74 sędziów, spośród których 27 osiągnęło ten wiek.

Nowacka skomentowała także skierowanie w poniedziałek przez Sejmową Komisję Polityki Społecznej i Rodziny do podkomisji obywatelskiego projektu "Zatrzymaj aborcję", zakładającego zniesienie możliwości przerwania ciąży ze względu na duże prawdopodobieństwo ciężkich i nieodwracalnych wad płodu. Według niej, jednym z powodów, dla których Sejm zajął się tą ustawą w tym właśnie czasie, była chęć posłów PiS odwrócenia uwagi społeczeństwa od problemów sądownictwa.

Jednak - jak dodała - to, że ustawa została skierowana do podkomisji, "z perspektywy kobiet, które dzisiaj mogą się obawiać, że są w ciąży zagrożonej, to jest bardzo dobra wiadomość". "To znaczy, że barbarzyńskie przepisy, które promuje prawica, nie wejdą jeszcze w życie. Czyli nadal będzie szansa na bezpieczną i legalną aborcję, kiedy się okaże, że płód ma wady letalne" - stwierdziła Nowacka.

Według liderki Inicjatywy Polskiej, zamożne kobiety w Polsce, kiedy dowiadują się, że "ciąża może być zagrożona lub wady płodu mogą być bardzo poważne", wyjeżdżają za granicę, by tam dokonać aborcji. "Jest to potężna dyskryminacja i krzywda kobiet uboższych" - oceniła.

Dodała, że część polityków PiS nie ma przekonania do projektu "Zatrzymaj aborcję" i dlatego zwlekają z jego uchwaleniem. "Mają świadomość, co oznacza wprowadzenia ustawy takiej, jak proponuje pani Kaja Godek. Czyli zmuszenie kobiet do rodzenia dzieci, które w czasie badań prenatalnych okazuje się, że są to płody z wadami letalnymi. Większość umiera w czasie życia płodowego, ewentualnie w okresie noworodkowym. Natomiast umierają w niewyobrażalnych cierpieniach. Są czasami niezdolne do życia poza organizmem matki. To jest narażanie na traumę" - powiedziała. Zdaniem Nowackiej, "to nieprawda, że aborcje w Polsce są wykonywane w większości przy wadach płodu z powodu zespołu Downa".