Przyjęcie przez UE zasady dobrowolności w odniesieniu do relokacji uchodźców to sukces Polski - powiedział PAP szef MSZ Jacek Czaputowicz. Chwalił też decyzje dot. oddzielania uchodźców od migrantów ekonomicznych. Mamy prawo bronić się przed niezorganizowaną migracją chcących poprawić swój los - dodał.

Podczas zakończonego w piątek szczytu w Brukseli szefowie unijnych państw i rządów zgodzili się na utworzenie w państwach UE centrów kontroli migrantów, a poza "28" - ośrodków do wysadzania uratowanych na morzu ze statków.

W centrach kontrolnych migranci ekonomiczni, którzy będą odsyłani do krajów pochodzenia, mają być oddzielani od osób mających szansę na przyznanie ochrony międzynarodowej, tj. uchodźców. Tylko ci drudzy będą podlegali rozdziałowi pomiędzy państwa członkowskie. Rozdział ten będzie się odbywał na zasadzie dobrowolności.

We wnioskach ze szczytu UE zapisano ponadto, że w sprawie reformy systemu azylowego w UE musi zapaść jednomyślna zgoda, oparta na "odpowiedzialności i solidarności".

Jak ocenił w rozmowie z PAP szef polskiej dyplomacji, zawarte przez przywódców państw UE porozumienie jest "bardzo dobre" i świadczy o tym, że Unia "przyjmuje polski punkt widzenia". Doprecyzował, że chodzi o stanowisko, iż relokacja, zwłaszcza realizowana pod przymusem, nie jest rozwiązaniem kryzysu migracyjnego oraz przekonanie, że celem unijnej polityki powinno być powstrzymywanie fali migracji.

"Osiągnęliśmy tu sukces, są zapisy konkretne, które mówią o dobrowolności relokacji; te państwa, które chcą w tym uczestniczyć, mają do tego przekonanie, mogą to robić, inne państwa mogą, tak jak Polska, też działać na rzecz rozwiązania tego problemu, ale w inny sposób, np. pomagając na miejscu czy biorąc udział w ochronie granic" - wskazał Czaputowicz. Zauważył w tym kontekście, że Polska chroni swoją granicę wschodnią, która jest jednocześnie granicą UE.

Kolejnym ważnym z punktu widzenia Polski rozstrzygnięciem jest - zdaniem ministra - oddzielenie uchodźców od migrantów ekonomicznych. "Trzeba rozróżniać między właśnie uchodźcą, któremu należy pomagać, on zasługuje w pełni na ochronę międzynarodową i Polska się nie uchyla od zapewnienia możliwości pobytu uchodźcom politycznym, jeżeli dotrą do Polski - a są tacy, np. z terenów objętych wojną - a migrantami, którzy chcą sobie poprawić los ekonomiczny. To też jest zrozumiałe, natomiast tutaj obowiązku nie ma z perspektywy prawa międzynarodowego, mamy prawo się bronić przed taką niezorganizowaną migracją osób, które chcą sobie poprawić los" - przekonywał.

Szef dyplomacji zaznaczył jednocześnie, że ustalenia unijnych przywódców nie rozwiązują "samego problemu migracji". Stwierdził również, że masowy napływ migrantów jest konsekwencją "błędów niektórych liderów UE, którzy na samym początku tego kryzysu dość niefrasobliwie do niego podchodzili, zapraszając uchodźców do swojego państwa". Wskazał w tym kontekście m.in. na Niemcy, gdzie skala migracji stanowi "pewien problem" i generuje "napięcia polityczne". "Mówię to bez żadnej satysfakcji; nie o to chodzi, że mieliśmy rację - trzeba tutaj wykazywać solidarność, w miarę możliwości uczestniczyć w rozwiązywaniu tego problemu" - zastrzegł Czaputowicz.

Pytany, czy nie obawia się, że zasada dobrowolności i przeniesienie odpowiedzialności za dystrybucję uchodźców pomiędzy kraje UE z poziomu całej wspólnoty na grono kilkunastu chętnych państw wpisuje się w scenariusz rozwoju Unii w kierunku podziału na wiele prędkości, odpowiedział przecząco, argumentując, że stanowiska państw ws. migracji wyłamują się z "podziału, który przypisujemy Europie dwóch prędkości, czyli na państwa strefy euro i te, które do niej nie należą, czy też wschód-zachód".

Zwrócił zarazem uwagę, że w Unii obowiązuje system dubliński, na mocy którego "osoby, które się dostaną na terytorium danego państwa, jeżeli tam nie uzyskały statusu uchodźcy, mogą być odesłane do państwa, przez które przejechały, np. z Niemiec do Polski".

"To się zdarza - dlatego musimy chronić naszą granicę, bo później się liczymy z tym, że nawet jeżeli osoby przejadą przez teren Polski powiedzmy do Niemiec, a tam nie uzyskają możliwości pobytu, będą odesłane do Polski" - wskazał polityk. Zaznaczył jednocześnie, że również Polska także odsyła cudzoziemców w ramach systemu dublińskiego oraz ma podpisane umowy readmisyjne z państwami wschodniego sąsiedztwa UE, na mocy których takie osoby są następnie odsyłane do miejsc pochodzenia.