W większości szpitali w Polsce nie odbyły się zapowiadane na piątek "czarne protesty". Matylda Kłudkowska z Porozumienia Zawodów Medycznych, które organizowało akcję, poinformowała PAP, że wzięli w niej udział pracownicy z ponad 200 szpitali. W Polsce jest około tysiąca szpitali ogólnych.

Piątkowy protest, któremu towarzyszyło hasło: "Czujemy się oszukani", polegał na tym, że zrzeszeni w porozumieniu diagności, fizjoterapeuci, ratownicy medyczni, pielęgniarki i lekarze mieli pracować w czarnych koszulkach lub z czarnymi opaskami na rękawach szpitalnej odzieży. Kłudkowska powiedziała, że nie jest w stanie podać ogólnej liczby pracowników zrzeszonych w Porozumieniu. Podkreśliła, że należą do niego największe związki zawodowe pracowników medycznych.

Poinformowała, że w Szpitalu Klinicznym im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu w proteście uczestniczyło ponad 200 pracowników medycznych. "Przyłączyli się do nas również pracownicy niemedyczni" – dodała.

Reporterzy PAP sprawdzili wybrane szpitale. W większości protestu nie było.

Piotr Gołaszewski, rzecznik prasowy Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego w Warszawie, powiedział PAP: "Przeszedłem przez szpital i nie widziałem ani diagnostów, ani lekarzy, którzy byliby dziś ubrani na czarno. Jedyne osoby w ciemnych ubraniach, jakie spostrzegłem, to byli pacjenci".

Podobnie było w Wojskowym Instytucie Medycznym (WIM). "Nie mam sygnałów ze szpitala dotyczących protestu" – poinformował płk lek. med. Jarosław Kowal, zastępca dyrektora WIM.

"Nie spotkałem się z tą formą protestu. Szpital pracuje normalnie" - powiedział pytany o "czarny piątek" rzecznik Wojewódzkiego Szpitala im. św. Ojca Pio w Przemyślu Maciej Kamiński. Podobnie było w innych szpitalach na Podkarpaciu, m.in. w Rzeszowie.

Również rzeczniczka Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Agnieszka Wiśniewska przekazała PAP, że nie ma sygnałów, by w lecznicy był prowadzony taki protest.

We Wrocławiu w największej lecznicy w Polsce - Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym, który zatrudnia ponad 4 tys. pracowników, nikt nie protestował. "Skala tego protestu w naszej placówce jest absolutnie niezauważalna. Nie dotarł do nas żaden sygnał, że ktokolwiek uczestniczy w tym proteście" - powiedziała PAP rzeczniczka szpitala Monika Kowalska.

Tak samo było we wrocławskim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego, o czym poinformowały służby prasowe tej placówki.

W największych szpitalach w Krakowie także protestu nie dało się zauważyć, a ich przedstawiciele ze zdziwieniem odbierali pytanie o zapowiedziany "czarny piątek". Natomiast podjęto akcję protestacyjną w Szpitalu Specjalistycznym im. J. Dietla w Krakowie. O proteście informowały tam plakaty przy wejściu do placówki oraz na drzwiach gabinetów i sal gimnastycznych. Kilkudziesięciu fizjoterapeutów założyło w pracy czarne koszulki i identyfikatory z napisem "protest". Czarne opaski na rękawy mieli też w piątek założyć pracownicy laboratorium diagnostycznego w Szpitalu Specjalistycznym im. L. Rydygiera w Krakowie. Również fizjoterapeuci pracowali tam w czarnych koszulkach.

"O proteście poinformowaliśmy dyrekcję szpitala, nie zakłóca on w żaden sposób pracy, żaden pacjent nie czuje się opuszczony" – powiedziała PAP Małgorzata Rożek z zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego (OZZ) "Fizjoterapia" przy Szpitalu im. Dietla w Krakowie. Powtórzyła postulaty zgłaszane przez Porozumienie Zawodów Medycznych. Dodała również, że fizjoterapeuci obawiają się zmian związanych z realizacją postulatów osób niepełnosprawnych, którzy od 1 lipca mają mieć ułatwiony dostęp do rehabilitacji.

Z kolei w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze do piątkowej ogólnopolskiej akcji protestacyjnej przyłączył się Związek Zawodowy Techników Medycznych. Akcja, jak zapewnili protestujący, nie zakłóciła pracy szpitala – poinformowała rzeczniczka lecznicy Sylwia Malcher-Nowak.

Natomiast w woj. śląskim do "czarnego protestu" włączyli się pracownicy Górnośląskiego Centrum Rehabilitacji "Repty" w Tarnowskich Górach. Uczestniczyli w nim fizjoterapeuci (ponad 100 osób), technicy elektroradiologii, psycholodzy, logopedzi, diagności laboratoryjni, dietetycy i inni pracownicy szpitala.

Nie protestowali zaś m.in. pracownicy dwóch dużych szpitali w regionie - zatrudniającego około 1500 osób Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego im. prof. Kornela Gibińskiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach i jednego z czołowych ośrodków pediatrycznych (ponad 1000 zatrudnionych) Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach - podali rzecznicy tych placówek.

Matylda Kłudkowska z Porozumienia Zawodów Medycznych mówiła w środę na konferencji prasowej w Warszawie, że protest ma zwrócić uwagę Ministerstwa Zdrowia na pogarszającą się sytuację pacjentów. "To pacjenci zostali oszukani. Mieli mieć m.in. lepszy dostęp do diagnostyki obrazowej, a tymczasem kolejki się wydłużyły. Średni czas oczekiwania wynosi 120 dni" – powiedziała. Oznajmiła, że Porozumienie domaga się również przeznaczenia na publiczną opiekę zdrowotną 6,8 KPB rocznie.

Minister zdrowia Łukasz Szumowski, odnosząc się do postulatów Porozumienia, podkreślił, że nigdy nie obiecywał podwyższenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w 2021 r. "To, co my zaproponowaliśmy (...), to 6 proc. w 2024. To są ogromne nakłady, ogromny wysiłek dla państwa i dla budżetu" - powiedział. Jednocześnie zapewnił, że jest otwarty na dialog i wielokrotnie rozmawiał z przedstawicielami różnych zawodów medycznych; uczestniczył też w spotkaniach Rady Dialogu Społecznego i reaktywował Zespół Trójstronny przy MZ.

"Z mojej strony najważniejsze są działania, które mają doprowadzić do poprawy funkcjonowania (systemu ochrony zdrowia - PAP), dostępności dla pacjenta. Oczywiście dla zawodów medycznych - co ja doskonale rozumiem - ważne są też pieniądze" - stwierdził minister. (PAP)

autorzy: Wojciech Kamiński, Beata Kołodziej, Małgorzata Wosion-Czoba, Roman Skiba, Marcin Rynkiewicz, Alfred Kyc, Anna Gumułka, Olga Zakolska