DGP pisał o porozumieniu w kwietniu. Wówczas jego podpisanie zostało wstrzymane przez słowa premiera w Monachium.
Premierzy Polski i Izraela, Mateusz Morawiecki i Benjamin Netanjahu, tuż po niespodziewanej nowelizacji ustawy o IPN, podpisali wczoraj wspólne oświadczenie. Dokument mówi, że oba kraje będą współpracować w dążeniu do zachowania pamięci o Holokauście. Deklaracja zawiera stwierdzenia istotne dla każdej ze stron.
Z jednej strony jest mowa o tym, że sformułowanie „polskie obozy śmierci” pomniejsza niemiecką odpowiedzialność za Szoah. Z drugiej jest w niej potępienie każdego przypadku zbrodni popełnionej przez Polaków na Żydach. Znalazło się tam ważne dla Polski stwierdzenie: „Nie zgadzamy się na działania polegające na przypisywaniu Polsce lub całemu narodowi polskiemu winy za okrucieństwa popełnione przez nazistów i ich kolaborantów z różnych krajów”.
Oświadczenie przypomina rolę Żegoty i wyroki podziemnych sądów na szmalcownikach. A jednocześnie gwarantuje wolność badań naukowych dotyczących historii. Ta zasada ma dotyczyć badaczy i dziennikarzy, a także relacji świadków Holokaustu i ich potomków. Ma to zapewnić wczorajsza korekta ustawy o IPN. „Oba rządy z całą mocą potępiają wszelkie formy antysemityzmu. Odrzucają również antypolonizm” – stoi w oświadczeniu.
Deklaracja i zmiany w ustawie mają zakończyć spór z Izraelem i odbudować nasze relacje. – Zakładamy, że jeśli dogadamy się z Izraelczykami, opadną także amerykańskie wątpliwości – mówi polityk PiS. Jak pisaliśmy w kwietniu, deklaracja o podobnej treści była przygotowywana wcześniej, ale nie doszło do jej ogłoszenia po słowach premiera Morawieckiego o „żydowskich sprawcach”, które padły na konferencji w Monachium.
Wydawało się, że PiS poczeka z nowelizacją na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. O rewizji planów zdecydowały kłopoty w relacjach z Izraelem i USA. Obie strony dawały do zrozumienia, że ustawa musi być skorygowana, inaczej nie ma mowy o przywróceniu relacji na poprzedni poziom. – To było odczuwalne na każdym spotkaniu z Izraelczykami – mówi osoba związana z obozem rządzącym. Stąd nieoficjalne kontakty i rozmowy na temat wyjścia z pata.
Do tego analizy w rządzie wykazywały, że może się okazać, iż TK nie będzie miał podstaw, by uchylić przepisy pozwalające karać za przypisywanie Polakom zbrodni hitlerowskich. W przeciwieństwie do artykułów dotyczących ukraińskich nacjonalistów te fragmenty ustawy były dobrze przygotowane od strony prawnej. Tę słabość potwierdzał wniosek prezydenta do IPN. Andrzej Duda pisał w nim, że skarży projekt wobec zgłaszanych wątpliwości, co sugerowało, że sam nie widzi mocnych podstaw. Nie było także wiadomo, kiedy trybunał wyda orzeczenie, a politycznie sprawa była dużym obciążeniem dla rządu.
Stąd decyzja, by ustawę zmienić, zanim wypowie się w tej sprawie TK. Zapadła ona w zeszłym tygodniu, ale do ostatniej chwili była trzymana w tajemnicy. Ustawa została uchwalona w tempie rekordowym nawet dla PiS. Rano o projekcie opowiedział w Polskim Radiu Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera. Przed południem przyjął go Sejm. Projekt nie trafił do żadnej z sejmowych komisji. Tryb procedowania wywołał protesty opozycji. Obrady próbował zablokować poseł Robert Winnicki. – Tak się nie przeprowadza ważnych projektów. Przez pół roku mówili, że ustawa jest w porządku – dodawał lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
PiS o tym wie. – Sporej części naszych wyborców to się nie spodoba – mówi nam jeden z polityków. Ostatecznie opozycja poparła projekt. Tempo prac zostało utrzymane w Senacie. Tam wprawdzie komisja się zebrała, ale obrady trwały krótko, projekt został przyjęty z pozytywną rekomendacją i od razu trafił na salę obrad. – Wierzę, że to doprowadzi do normalizacji stosunków. W tym trudnym dialogu zaznaczyliśmy swoją pozycję, zwiększyliśmy wiedzę o prawdzie historycznej – bronił ustawy Morawiecki. Pośpiech był uzasadniony tym, że chciano zamknąć cały tryb legislacyjny przed wieczorną konferencją premierów Izraela i Polski. Michał Dworczyk był w stałym kontakcie z marszałkiem Senatu. Ustawa przeszła po południu, a Duda podpisał ją w czasie wizyty na Łotwie.
Zmiany polegają na wykreśleniu art. 55a i 55b, przewidujących grzywnę lub więzienie dla Polaka lub obcokrajowca, który „publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne”. Nie zostały natomiast zmienione przepisy odnoszące się do przestępstw ukraińskich nacjonalistów.