Uważam, że zarzuty stawiane Stanisławowi Gawłowskiemu i jego żonie to sprawa polityczna - mówił we wtorek Marcin Kierwiński (PO). Według niego "system organizowania tej sprawy przez prokuratorów podległych PiS-owi, daje wiele do życzenia, jeżeli chodzi o demokratyczne państwo prawa".

Poseł PO Stanisław Gawłowski od 15 kwietnia przebywa w areszcie. Zachodniopomorski Wydział Zamiejscowy Departament ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Szczecinie przedstawił mu pięć zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym. W poniedziałek, w szczecińskiej delegaturze Prokuratury Krajowej zarzuty prania brudnych pieniędzy usłyszała także jego żona Renata Listowska-Gawłowska, która nie przyznała się do zarzucanych jej czynów i odmówiła składania wyjaśnień.

W tym kontekście Marcin Kierwiński (PO), był pytany we wtorek w TVP 1, czy wciąż uważa, że "jest to sprawa polityczna". "Tak, uważam, że jest to sprawa polityczna" - podkreślił Kierwiński. "Bo uważam, że jeżeli Stanisław Gawłowski przez kilka miesięcy był gotowy zeznawać w prokuraturze, a prokuratura nic z tym nie rozbiła, przygotowywała tylko szopkę medialną, taką, jaką miało być zatrzymanie Gawłowskiego, to jest to sprawa polityczna" - przekonywał.

W ubiegłym tygodniu Prokuratura Krajowa poinformowała, że prokurator Katarzyna Pokorska ze względu na sytuację rodzinną zrezygnowała z prowadzenia śledztwa w sprawie, w której podejrzanym jest Gawłowski.

Odnosząc się do tych informacji, Kierwiński ocenił, że jedna z głównych oskarżających prokuratorów w tej sprawy zrezygnowała "rzekomo z powodów osobistych, ale bardzo głośno mówi się w prokuraturze, że (zrobiła to), dlatego, że nie chciała firmować dalej tej hucpy".

"Czekam na wyrok sądu w tej sprawie, mam nadzieję, że Stanisław Gawłowski obroni się w sądzie" - powiedział Kierwiński. "Wiem, że cały system zorganizowania tej sprawy przez prokuratorów podległych PiS-owi, daje wiele, wiele do życzenia, jeżeli chodzi o demokratyczne państwo prawa" - podkreślił.

Zachodniopomorski Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Szczecinie przedstawił Gawłowskiemu pięć zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym. Chodzi o okres, gdy Gawłowski pełnił funkcję wiceministra środowiska w rządzie PO-PSL. Miał wówczas przyjąć jako łapówkę co najmniej 175 tysięcy złotych w gotówce, a także dwa zegarki o wartości prawie 25 tysięcy złotych. Zarzuty dotyczą też podżegania do wręczenia korzyści majątkowej w wysokości co najmniej 200 tysięcy złotych, a także ujawnienia informacji niejawnej oraz plagiatu pracy doktorskiej.

Gawłowski wielokrotnie podkreślał, że jest niewinny, a śledztwo prokuratury uważa za motywowane politycznie. Wskazywał też, że zarzuty prokuratury zostały sformułowane na podstawie "pomówień" ludzi związanych z Prawem i Sprawiedliwością.

Prokuratura Krajowa poinformowała w poniedziałek, że Prokurator Generalny wystąpił do marszałka Sejmu z kolejnym wnioskiem o uchylenie immunitetu posłowi PO Stanisławowi Gawłowskiemu. Mają mu zostać postawione zarzuty popełnienia kolejnych dwóch przestępstw - o charakterze korupcyjnym i prania brudnych pieniędzy. Zarzuty te związane są z apartamentem w Chorwacji, który, według prokuratury, Gawłowski miał przyjąć jako łapówkę. Jak podano w komunikacie, Prokurator Generalny wystąpił do marszałka Sejmu także o zastosowanie wobec posła środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania również w zakresie tych dwóch przestępstw.

w poniedziałek w komunikacie Prokuratura Krajowa poinformowała, że żona posła, "Renata L.-G. podejrzana jest o tzw. pranie brudnych pieniędzy w porozumieniu z innymi osobami, w wyniku czego określona osoba osiągnęła znaczną korzyść majątkową (art. 299 par. 1, 5 i 6 kodeksu karnego). Przestępstwo to zagrożone jest karą od roku do 10 lat pozbawienia wolności".