Tureckie siły zbrojne wkroczyły w poniedziałek na obrzeża miasta Manbidż na północy Syrii w ramach umowy między Ankarą i Waszyngtonem, dotyczącej wycofania się kurdyjskich milicji z tego miasta - poinformował premier Turcji Binali Yildirim.

Turecka armia poinformowała na Twitterze, że żołnierze tureccy i amerykańscy rozpoczęli patrole w północnej Syrii. Jak zaznaczono w oświadczeniu patrole są prowadzone niezależnie od siebie wzdłuż granicy między Manbidżem a obszarem, nad którym Turcja przejęła kontrolę podczas operacji "Tarcza Eufratu".

Według szefa MSZ Turcji Mevluta Cavusoglu tureccy żołnierze będą stopniowo wchodzili do Manbidżu.

W ramach porozumienia Turcji z USA kurdyjskie milicje w Syrii, czyli Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG), kiedy wycofają się z miasta Manbidż, zostaną rozbrojone. Na początku czerwca Cavusoglu poinformował, że wspólna praca nad tzw. mapą drogową, która została zatwierdzona przez sekretarza stanu USA Mike'a Pompeo, zostanie przeprowadzona w ciągu sześciu miesięcy.

Ankara wielokrotnie ogłaszała, że zamierza przeprowadzić operację zbrojną na całych kontrolowanych przez Kurdów terytoriach w północnej Syrii.

Pierwsza turecka operacja w Syrii trwała od sierpnia 2016 do marca 2017 roku; prowadzono ją na północy Syrii, nosiła kryptonim "Tarcza Eufratu" i była wymierzona w Państwo Islamskie (IS) i YPG.

Dla Waszyngtonu YPG to główny sojusznik w walce z IS w Syrii, a Ankara uznaje YPG za organizację terrorystyczną, która należy do zdelegalizowanej w Turcji separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).

Jak podkreśla Reuters, Manbidż jest potencjalnym "punktem zapalnym", ponieważ oprócz Amerykanów stacjonują tam rządowe wojska syryjskie, kurdyjskie milicje i syryjscy rebelianci.