SLD będzie apelował o bojkot referendum konstytucyjnego - zapowiedział w niedzielę szef SLD Włodzimierz Czarzasty. "Nie ma pytania czy referendum jest potrzebne, tylko kiedy ma się odbyć i z jakimi pytaniami" - odpowiedział poseł PiS Tadeusz Cymański.

Cymański wyraził w TVN24 obawę, że w obecnej sytuacji "z tymi pytaniami", referendum może być wielką wojną polsko-polską, z niska frekwencją. Podkreślił, że jest za zmianą konstytucji, ale - jak zaznaczył - ma wątpliwości czy "moment w tej chwili dojrzał do tego". "Nie ma pytania czy referendum jest potrzebne, tylko pytanie, kiedy i jakie pytania" - przekonywał poseł PiS.

"Jeżeli chodzi o stanowisko SLD będziemy apelowali o bojkot tego referendum, jeśli (ono) będzie" - zadeklarował Czarzasty. Według niego, prezydent Andrzej Duda zaproponował 15 pytań referendalnych, po to, "żeby podkreślić swoją obecność w Polsce na scenie politycznej".

"Nie będę dywagował w sprawie pytań. Dlatego, że prezydentowi, który łamie konstytucję należy się Trybunał Stanu, a nie należy się zmiana tej konstytucji" - przekonywał lider SLD. Jego zdaniem, tego typu pytania powinny być zadawane w badaniach opinii społecznej. "Bo to nie kosztuje 100 mln zł" - zaznaczył.

Przeciwko referendum opowiedział się też Ryszard Petru (koło poselskie Liberalno-Społeczni). "Pytania są głupie, część jest infantylnych, niektóre są absurdalne i niepoważne" - ocenił.

Jego zdaniem, inicjatywa prezydenta nic nie wniesie, a jest bardzo droga. Według Petru, nie można np. formalnie gwarantować członkostwa Polski w Unii Europejskiej, bo Polska może chcieć kiedyś wyjść z UE. "Nie można też gwarantować w konstytucji bycia członkiem NATO" - podkreślił.

W ocenie Petru, w konstytucji trzeba natomiast zapisać możliwość przystąpienia do strefy euro. "Dzisiaj konstytucja na to nie pozwala" - zauważył.

Podobnego zdania był Eugeniusz Kłopotek (PSL), według którego, referendum jest "kompletnym nieporozumieniem". "Referendum konstytucyjne proponuje prezydent, który niestety kilka razy złamał konstytucję" - ocenił. Wyraził ponadto wątpliwość co do frekwencji. "To referendum zorganizowane pewnie przy okazji święta Niepodległości, skończy się frekwencją na poziomie kilkunastu procent" - zaznaczył.

Paweł Kukiz (Kukiz'15") pytany, czy pójdzie na referendum odpowiedział: "Nie pójdę. Dlatego, że to jest kpina z obywateli, z instytucji referendum i z urzędu prezydenta.

Zdaniem lidera Kukiz'15, prezydent ma historyczną szansę na zadanie pytań w kwestiach fundamentalnych - jeśli chodzi o sprawy ustrojowe. "Czyli o ordynację wyborczą, o sędziów pokoju, o zasady zrównoważonego budżetu, o same referenda, czy one mają być obligatoryjne" - wyliczał.

Z kolei Adam Szejnfeld (PO) ocenił, że prezydent "idzie na bicie rekordów Guinessa". "I to kilku naraz" - zaznaczył. Chodzi mu - jak wyjaśnił - m.in. o to, że będzie to "najbardziej niechciane referendum na świecie". Rekordem może być też - w ocenie europosła PO - wymieszanie pytań ważnych, fundamentalnych i zupełnie nie dotyczących konstytucji.

We wtorek na posiedzeniu Narodowej Rady Rozwoju dot. przygotowań do referendum konsultacyjnego ws. zmian w konstytucji, przedstawione zostały propozycje 15 pytań referendalnych.

Wśród nich znalazły się pytania m.in. o: uchwalenie nowej konstytucji, obowiązek przeprowadzenia referendum ogólnokrajowego zatwierdzającego zmiany konstytucji, zagwarantowanie wprowadzenia nienaruszalności praw nabytych, zagwarantowanie szczególnej ochrony prawa do emerytury dla kobiet od 60. roku życia, a dla mężczyzn od 65. roku życia, oraz zagwarantowanie członkostwa Polski w UE i w NATO. Prezydent chce, by referendum odbyło się w dniach 10 i 11 listopada. (PAP)

autor: Magdalena Jarco