Czeski premier Andrej Babisz złożył w czwartek w Europejskim Trybunale Praw Człowieka pozew przeciwko Słowacji, domagając się skreślenia z listy osób, które słowacki Instytut Pamięci Narodowej (UPN) uznaje za byłych agentów komunistycznych tajnych służb.

Babisz poinformował o tym na spotkaniu z dziennikarzami, wyjaśniając, że pozew to reakcja na odrzucenie jego odwołania przez słowacki Sąd Najwyższy.

Babisz od lat konsekwentnie zaprzecza stawianym mu zarzutom świadomej współpracy z Bezpieczeństwem Państwowym (StB) w czasach, gdy zajmował eksponowane stanowiska w czechosłowackim handlu zagranicznym. Słowackie sądy orzekły początkowo, że zaewidencjonowanie go w aktach StB jako agenta było bezprawne. Jednak w ubiegłym roku słowacki Trybunał Konstytucyjny uchylił odpowiednie wyroki bratysławskich sądów krajowego (wojewódzkiego) i najwyższego. Uzasadnił to między innymi tym, że stroną pozwaną nie powinien być UPN, który zarządza materiałami StB na Słowacji.

Trybunał wskazał również, że słowackie sądy popełniły błąd, biorąc za podstawę swych wyroków zeznania byłych funkcjonariuszy StB, którzy w postępowaniach przed sądami powiatowym i krajowym nie byli zwolnieni z obowiązku dochowania tajemnicy. Zakwestionował ponadto wiarygodność świadków zeznających na korzyść Babisza.

W trakcie ponownego postępowania sąd krajowy w Bratysławie zgodnie ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego oddalił w styczniu pozew Babisza, od czego odwołał się on na początku marca do słowackiego Sądu Najwyższego. Sąd ten pod koniec maja uznał odwołanie za bezzasadne.

"Uzasadnieniem (pozwu do EPTC) jest to, że wygrałem przed trzema instancjami sądowymi, a Trybunał Konstytucyjny z niezrozumiałych powodów i krótko przed wyborami (do czeskiej Izby Poselskiej) zadecydował o tym, że pozwaliśmy niewłaściwą instytucję" - powiedział Babisz dziennikarzom. Wyraził przeświadczenie, że słowacki Trybunał Konstytucyjny naruszył jego prawa, gdyż nie wskazał, kogo należało pozwać.

Babisz podkreślił, że nie chodzi mu o przeprosiny ani o odszkodowanie, lecz o to, by zaakceptowano orzeczenie sądu, które potwierdziło, iż został umieszczony w ewidencji współpracowników StB niesłusznie i bez swej wiedzy.