Spotkanie z przywódcą Korei Północnej powinno poprawić notowania Donalda Trumpa, poza tym skutecznie przysłania śledztwo prowadzone przez Roberta Muellera
Niezależnie od tego, czy porozumienie z Koreą Północną naprawdę spowoduje, że pozbędzie się ona broni jądrowej, wtorkowy szczyt z Kim Dzong Unem powinien w krótkiej i średniej perspektywie poprawić notowania Donalda Trumpa i Partii Republikańskiej. A jeśli jego efektem byłaby normalizacja stosunków z Pjongjangiem, przed amerykańskim prezydentem otwarłyby się realne perspektywy na reelekcję.
Polityka wobec Korei Północnej jest kwestią, za którą Trump zbiera najlepsze oceny. Według portalu FiveThirtyEight.com, który wyciąga średnie z różnych sondaży, poczynania prezydenta na tym polu aprobowało pod koniec maja 52 proc. Amerykanów – to więcej nawet niż jego politykę gospodarczą i wyraźnie więcej niż wynosił ogólny odsetek aprobaty dla niego (42,2 proc.). Na dodatek Amerykanie, popierając w większości spotkanie z przywódcą Korei Północnej, nie mieli wobec niego wielkich oczekiwań. Opublikowany w przededniu szczytu sondaż Politico i Morning Consult wskazywał, że w całkowite pozbycie się przez reżim Kim Dzong Una broni jądrowej wierzyło tylko 18 proc. ankietowanych, a w częściowe – 32 proc., podczas gdy odsetek niewierzących w to wynosił odpowiednio 67 i 52 proc.
W podpisanej podczas szczytu deklaracji północnokoreański przywódca zobowiązał się do całkowitej denuklearyzacji oraz do działań na rzecz stabilnego i trwałego pokoju na Półwyspie Koreańskim. W zamian Trump obiecał mu gwarancje bezpieczeństwa, a dodatkowo – poza dokumentem – wstrzymał przeprowadzanie wspólnych ćwiczeń wojskowych z Koreą Południową, które od dawna wywoływały protesty Pjongjangu. Deklaracja budzi wiele wątpliwości ze względu na to, że nie ma w niej mowy o żadnych terminach ani sposobach weryfikacji tego, czy Korea Północna faktycznie pozbywa się arsenału jądrowego, a potęguje je to, iż w przeszłości już kilka razy łamała ustalenia i potajemnie kontynuowała program nuklearny. Zatem za jakiś czas może się okazać, że historia się powtarza.
Tym niemniej nawet jeśli tak będzie, to na razie prezydent Trump będzie czerpać polityczne korzyści ze szczytu. – Jego zdjęcia z przywódcą Korei Północnej to duża rzecz. Obrazy są dziesięć razy ważniejsze niż słowa – skomentował Frank Luntz, republikański konsultant polityczny. Dla sporej części Amerykanów ten przekaz, wzmacniany zresztą przez samego Trumpa, będzie wystarczającym potwierdzeniem skuteczności jego niestandardowej dyplomacji. Poza tym, mimo zapowiedzi Trumpa, że Korea Północna rozpocznie denuklearyzację bardzo szybko, nikt chyba nie oczekuje, iż stanie się to w ciągu miesiąca czy dwóch. W tym czasie mogą się zacząć co najwyżej rozmowy między sekretarzem stanu Mike’em Pompeo a przedstawicielami Pjongjangu o szczegółach tego procesu. Realistycznie patrząc, to oznacza, że co najmniej do czasu wyborów do Kongresu, które odbędą się za niecałe pięć miesięcy, sprawa pozostanie na agendzie, a północnokoreański reżim zapewne nie podejmie żadnych prowokujących działań. Czyli republikanie będą mogli w kampanii „sprzedawać” prezydenckie porozumienie.
Kolejną sprawą jest to, że tematy związane ze szczytem – przygotowanie, odwołanie, powrót do pierwotnych planów, wreszcie same rozmowy i analizowanie wyników – kompletnie przykryły w mediach sprawę dochodzenia prowadzonego przez Roberta Muellera w sprawie domniemanych prób wpływania przez Rosję na wynik wyborów prezydenckich. A śledztwo i pojawiające się w związku z tym spekulacje na temat możliwości impeachmentu prezydenta są najbardziej wrażliwym punktem Trumpa.
Wreszcie nawet jeśli w dłuższej perspektywie wyjdzie na to, iż Korea Północna wcale nie zamierza dotrzymać złożonych obietnic, będzie to oczywiście porażką Trumpa, ale ani większą, ani mniejszą niż te, którymi okazały się porozumienia zawarte przez administrację Billa Clintona w 1994 r. oraz w ramach rozmów sześciostronnych – przez ekipę George’a W. Busha w 2005 r. A jeżeli Kim Dzong Un faktycznie postanowił dokonać strategicznej zmiany polityki swojego kraju i pozbędzie się broni nuklearnej, proces zapoczątkowany wtorkowym szczytem może bać Trumpowi reelekcję. Na stronie internetowej prezydenckiej kampanii Trumpa w 2020 r. już we wtorek uznano szczyt za wielki sukces.